Ocean Lemoniady

Kto ma interes w dogęszczaniu zabudowy? Paralipomena do ideologii pierzei

O związkach spekulantów z budownictwem mieszkaniowym zrobiło się głośno w kontekście tragicznego pożaru londyńskiej Greenfell Tower. Choć powinno dzwonić jak cymbał brzmiący za każdym razem, kiedy pada słowo Londyn. Albo Warszawa. Albo Kraków. W poprzednim tekście dowodziłem, jak dogęszczanie zabudowy jest wszystkim, tylko nie powrotem do archetypicznych form życia miejskiego takich jak ulica, plac czy [...]

5 VII 2017

O związkach spekulantów z budownictwem mieszkaniowym zrobiło się głośno w kontekście tragicznego pożaru londyńskiej Greenfell Tower. Choć powinno dzwonić jak cymbał brzmiący za każdym razem, kiedy pada słowo Londyn. Albo Warszawa. Albo Kraków.

W poprzednim tekście dowodziłem, jak dogęszczanie zabudowy jest wszystkim, tylko nie powrotem do archetypicznych form życia miejskiego takich jak ulica, plac czy targ, których funkcje są jasne dla wszystkich, z których korzystamy chętnie i które są dostępne dla wszystkich bez względu na majętność. Wykazywałem, że dogęszczanie i tzw. nowy urbanizm w praktyce okazują się być często z jednej strony wyrazem ideologii pewnego odłamu nowoczesnego drobnomieszczaństwa. Z drugiej strony dogęszczanie idzie w sukurs interesom deweloperów, którzy łakomią się na nieźle usytuowane grunty spółdzielni mieszkaniowych, dotąd zamieszkiwanych przez zdrową mieszankę klasy pracującej i średnio zamożnego drobnomieszczaństwa. Casus Osiedla za Żelazną Bramą.

Obrona wieżowców (In Defense of High-Rise) w nowojorskim Jacobinie potwierdza te tezy. Wskazuje na ukryte interesy osób krytykujących wysokościową zabudowę, oferującą mieszkania dostępne masowo i bez nadmiernego obciążenia hipoteką. Przykłady polskie czy szwedzkie pokazują, że wieżowce mogą być bezpieczne. Niebezpieczni są chciwi deweloperzy. Zwłaszcza gdy są wilkami, pozującymi na owce.

Jedna z brytyjskich nowourbanistycznych organizacji pozarządowych forsujących dogęszczenie i powrót do tradycyjnej formy miasta, Twórzmy Ulice (Create Streets), okazuje się być personalnie mocno powiązana z konserwatywnym think tankiem Policy Exchange. Którego związki z lobby deweloperskim są powszechnie znane i ujawnione. Quod erat demonstrandum. 

Zalety dobrze zaplanowanej, spójnej zabudowy nie są tajemnicą – można je łatwo skomunikować, a mieszkańcy chętniej poruszają się pieszo. Wykorzystanie archetypicznych form miejskich musi jednak pozostawiać miejsce na inwestycje komunalne – także wysokościowe – a przede wszystkim na zieleń, i to zieleń obszerniejszą od mikroparków i kieszonkowych skwerów. W realiach zmian klimatycznych i coraz silniejszych fal upałów stanie się to koniecznością. Tyle wiedeński Centralny Instytut Meteorologii i Geodynamiki.


Jak rozwinie się sytuacja w Polsce? Po czyjej stronie stanie nacjonal-konserwatywny rząd PiS-u? Program Mieszkanie Plus jest pomyślany jako forma budownictwa mieszkaniowego ograniczającą spekulację gruntami – dostarcza ich wszak samorząd lub inny podmiot publiczny.

Nie ma jednak ani siły, ani woli, by ukrócić spekulację nieruchomościową w śródmieściach dużych miast – inwestycje z programu rządowego zwykle powstają na miejskich peryferiach, wobec czego nie są wpisywane w miejską tkankę. Zaś wielkie miasta ze względu na swój liberalny odchył wyborczy zasługują w oczach rządu na karę. Choć przecież wystarczającą karą ze strony liberałów było zniesienie planowania przestrzennego w 2003 i niczym nieskrępowana spekulancka działalność deweloperki po poakcesyjnym napływie kapitału.

Tak czy inaczej, wszystko wskazuje, że interwencja państwa będzie miała formę chaotycznej, łanowej zabudowy podmiejskiej. Niewiele więc będzie się różnić od praktyk deweloperów, stawiających hipoteczne Mieszkania dla Młodych i Rodziny na Swoim. Z modernistyczną ambicją miasta jako planowej całości, która zaspokaja większość potrzeb swoich mieszkańców, ma to wspólnego bardzo niewiele.

Niejasne jest też zresztą, czy program rządowy – jeśli nie stworzy przyjaznej tkanki miejskiej – wpłynie chociaż znacząco na realizację prawa do mieszkania dla większości. Siatka powiązań polityki i biznesu jest ciasna i trudna do rozwikłania. Przeważająca większość deweloperów to polscy kapitaliści, którzy dorobili się po 1989 (świadczyć mogą o tym np. wpisy do KRS kilkunastu największych krakowskich deweloperów). Trudno oceniać ich sympatie polityczne, nie sytuują się jednak raczej wyłącznie po jednej ze stron obecnej symulacji konfliktu. Z jednej strony rządy PO jako oczywiści beneficjenci reprywatyzacji, z drugiej strony liczne lokalne interesy drugorzędnych polityków PiS, deweloperskie korzyści związane z nieskrępowaną wycinką drzew, powiązania niektórych SKOK-ów z deweloperką czy po części opisana przez Kąckiego białostocka sieć kontaktów łącząca deweloperów, samorządowców, kiboli i neonazistów, spotykająca się gdzieś w okolicach rady nadzorczej Jagiellonii (przynajmniej kilku jej członków to znaczący białostoccy deweloperzy).

Dynamika rządów PiS-u nie musi więc w nadchodzącym czasie wyłącznie dążyć do uporządkowania deweloperskiego chaosu. Istnieje bowiem duża szansa na wyłonienie się formy kompromisu między nacjonal-konserwatywnymi elitami władzy i lokalnymi deweloperskimi kapitalistami. Z takich kompromisów ludzie pracy zwykle wychodzą stratni.

... 0 komentarzy