Prawie 35 lat temu na albumie nowofalowego zespołu Siekiera znalazł się utwór pod tytułem Ludzie Wschodu. Zapewne pod adresem tytułowych mieszkańców pada w nim szereg przynajmniej pozornie absurdalnych pytań: „Czy tu się głowy ścina? Czy zjedli tu murzyna? Czy leży tu Madonna? Czy jest tu jazda konna?”. Co jednak gdy absurd ten ma coś wspólnego z obiegowymi wyobrażeniami na temat Wschodu?
Po ponad 25 latach ukazuje się po polsku imagologiczna praca Larry’ego Wolffa Wynalezienie Europy Wschodniej: Mapy cywilizacji w dobie Oświecenia w przekładzie Tomasza Bieronia1. Kolejne rozdziały książki odsłaniają, jak przebiegało wynajdowanie tego obszaru zachodnioeuropejskiej mentalnej mapy świata. Zaczynało się więc od wejścia, po to by wziąć go w posiadanie, zaś wyobrażanie poprzedzało szczegółowe (lecz równie imaginarne) mapowanie. Na bezpieczny dystans odbywało się adresowanie Wschodu przez intelektualistów takich jak Wolter czy Rousseau. Po tym wreszcie można było zaludniać Europę Wschodnią, odwołując się wpierw do starożytnej kategorii barbarzyńcy, potem do nowego pojęcia cywilizacji, ustanawiającego oświeconą antropologię, aby wreszcie wykorzystać jej dialektyczny rewers – rasę.
Całość opatrzona została wstępem wieloletniego dyrektora krakowskiego Międzynarodowego Centrum Kultury, prof. Jacka Purchli. Jako że działalność centrum, nieoceniona zresztą, ogniskowała się wokół pojęcia Europy Środkowej, nie dziwi, że swoje wprowadzenie Purchla rozpoczyna od Milana Kundery. Powołuje się w tym na złożoność sytuacji „Europy Środkowej” – „porwanego Zachodu”, który z perspektywy zachodniej pozostawał jednak tylko Wschodem (s. 7). W takim rozumowaniu, jak zauważyła Maria Todorova (skądinąd uniwersytecka profesorka Wolffa) nie jest nieobecny podtekst rasistowski, skierowany wobec Wschodu, a więc przede wszystkim, koniec końców, Rosji2. Przy całym zrozumieniu dla intelektualnej roli Kundery w latach 90. XX wieku, może to być problematyczny patron dla rozważań dekonstruujących stereotypy o Europie Wschodniej.
Szczęśliwie, zaraz potem pojawiają się polscy historycy gospodarczy: Wiktor Kula, Marian Małowist i Jerzy Topolski (s. 8). Niestety, tylko na mgnienie oka, bo Wolffa Purchla chwali za to, że w poszukiwaniach genezy pojęcia Europy Wschodniej cofa się aż do wieku XVIII. Tymczasem zasługa Kuli czy Małowista polega na tym3, że pozwalają oni symbolicznej rzeczywistości dyskursu przyporządkować rzeczywistość materialną. Upośledzenie Wschodu daje się dzięki nim tłumaczyć w kategoriach długiego trwania ekonomicznego rozwoju społeczeństwa – odnieść do tendencji wczesnego kapitalistycznego systemu-świata, dostrzegalnych grubo przed wiekiem XVIII4.
Badanie konstruktów dyskursywnych to ważna i odpowiedzialna misja, ale dekonstrukcja może nie wykroczyć poza kapitalistyczne realne. Larry’ego Wolffa krytyka Immanuela Wallersteina zasadza się na zarzucie nietrafności uznania całej Europy Wschodniej za peryferia Zachodu począwszy od XVI wieku. Wallerstein miałby być świadom tego, że nie cały Wschód był w owym czasie włączony w kapitalistyczny system-świat, ale mimo to popełniać błąd anachronistycznego przeniesienia konstruktów XVIII-wiecznych wstecz (s. 34). Ale jeszcze wcześniej, na przełomie XIII-XIV wieku żadna część Europy Wschodniej nie wchodziła w skład żadnego z ówczesnych systemów-światów5. Nie jest tajemnicą, że uogólnienia Immanuela Wallersteina o ekonomicznym długim trwaniu nie cechują się zbytną precyzją, ale nie musi stanowić to jeszcze powodu do dyskursywnego redukcjonizmu.
Wolff odkrywa, że to XVIII wiek był czasem, w którym przeciwieństwo cywilizowanego Południa i barbarzyńskiej Północy zastąpiono osią Zachód-Wschód, bowiem wynajdowaniu europejskiego Orientu towarzyszyła i konstrukcja Okcydentu6. Trudno jednak powiedzieć, czy poczynione we wstępie spostrzeżenie Jacka Purchli o tym, że w zmianie tej „Wolff upatruje przyczyny anihilacji środkowoeuropejskiej tożsamości” (s. 9), znajduje pokrycie w wywodzie autora Wynalezienia Europy Wschodniej. Oczywiście, można uważać, że przytaczana przez Wolffa opinia Woltera o odpowiedniości ustroju despotycznego dla Rosji jest wyjątkowo dalekowzroczna i podzielać zdanie Adam Smitha o (odwiecznej?) przynależności Polski do europejskiego obszaru gospodarczego (s. 11). Wydaje się jednak, że, w duchu projektu Larry’ego Wolffa i czasów powstania jego książki, imagologiczną analizę dyskursu należałoby przerwać w momencie dekonstrukcji i wykazania nieskończonej złożoności przedmiotów, które nie dają się dyskursywnie uchwycić bez manipulacji.
Obiektem zainteresowania nie są bowiem ani odwieczne idee, ani materialne stosunki władzy. W projekcie, któremu ostatecznie patronują Michel Foucault i Edward W. Saïd, uwaga skupia się na działaniach intelektualnych, zapoczątkowanych przez XVIII-wiecznych podróżników na Wschód Europy. Wolff dowodzi, że ten ostatni został przez nich ustanowiony z jednej strony przez kojarzenie ze sobą krajów Europy Wschodniej i łączenie ich w spójną całość, a z drugiej strony przez porównywanie z krajami Europy Zachodniej i ustanawianie podziału kontynentu według kryterium rozwojowego (s. 30). Podział ten nastręczał zresztą wielu trudności, co skłaniało podróżnych do posługiwania się paradoksami w swoich relacjach. Przykładowo, hrabia Ségur, przekraczając granicę Prus i Polski, zauważał, że „całkiem opuścił Europę”. Nie przeszkadzało mu to niedługo później stwierdzić, że znalazł się w „Oriencie Europy” (s. 30). I chyba nieprzypadkowo z tego rodzaju paradoksem jednoczesnego włączenia i wykluczenia (s. 32) Zachód zmierzył się także w przypadku Bałkanów7.
Owo wyobrażone kryterium rozwojowe skonstruowane było jednak z rzeczywistych składników materialnych, o czym, czytając Wolffa, można czasem zapomnieć. „Wjeżdżanie i posiadanie [regionu] były aspektami doświadczenia podróżnika w Europie Wschodniej, jako kalibratora granic i przejść, jako świadka bicia i ciemiężenia poddanych” (s. 568). Lecz bicie i ciemiężenie stanowiło rzeczywiste doświadczenie, o czym świadczą stare i nowe próby mierzenia się z ludową historią Polski8. Stanowiło też wynik rzeczywistych procesów ustanawiania kapitalistycznych stosunków ekonomicznych między zachodnim centrum i wschodnimi peryferiami, co doskonale opisali nie tylko Wallerstein9, ale też polscy historycy ekonomiczni, a czego świadomość miał już Karol Marks, charakteryzując wtórne poddaństwo w Mołdawii i na Wołoszczyźnie10.
Wolff zresztą pokazuje, że owo „branie Europy Wschodniej w posiadanie” miało nierzadko charakter zupełnie seksualny. Goszcząc na przełomie 1764 i 1765 roku u carycy Katarzyny Wielkiej w Petersburgu, Giacomo Casanova nie przepuścił okazji, by za sto rubli kupić w charakterze niewolnicy trzynastoletnią córkę chłopa pańszczyźnianego (s. 97-115). Również do takiego rodzaju eksperymentów dawał możliwości Wschód – i to nie od 1989 roku, kiedy ponownie stał się łupem dla inwestorów w biały żywy towar. Nawiasem mówiąc, książka nie daje odpowiedzi na to, czy to przypadek, że do samej etykiety „Wschód” wcześniej przekonał się sam markiz de Sade (s. 447-8) aniżeli philosophes Wolter bądź Rousseau, przywiązani jeszcze do klasycyzującej „Północy” (s. 326).
Tak czy owak, opisywane „posiadanie Europy Wschodniej” było jednak przeważnie intelektualne. Wolff dobitnie udowadnia, że dla intelektualistów z Zachodu Wschód był domeną fantazji. Obszerne cytaty z korespondencji Woltera i Katarzyny Wielkiej stanowią fascynujący przykład pomieszania intelektualnego flirtu i nonszalanckiej zabawy geopolitycznej, która później z salonu przeniosła się do piwiarni. Francuski myśliciel na cywilizacyjne zacofanie Europy Wschodniej proponował rozmaite równie fantazyjne remedia: bądź to sprowadzenie kolonii szwajcarskich zegarmistrzów do Astrachania, bądź to arbitralne aneksje poosmańskich krain. Casanova był bardziej skłonny do reformy kalendarza, Diderot radził przenosiny stolicy do Moskwy (s. 367). Wolff pokazuje, że tego rodzaju komunały wędrowały od myśliciela do myśliciela, stając się częścią wiedzy eksperckiej na temat Wschodu, gotowej do użycia bez nużących, długotrwałych studiów nad tym niecywilizowanym regionem.
W Wynalezieniu Europy Wschodniej widzimy, jak nasza część świata od czasów Oświecenia była poligonem doświadczalnym wątpliwych polityk rozwojowych. To w tym okresie ma swój początek praktyka liczenia lat czy wręcz stuleci rozwojowego zacofania regionu czy kraju – taki był wynik porównania średniowiecznej Francji i ówczesnej Polski przez markiza d’Argensona (s. 423). Wolff wyjątkowo trafnie zauważa paralelę między oświeceniowymi teoriami ekonomicznymi a działalnością zachodnich doradców i ekspertów w restauracji kapitalizmu w latach 90.: „Tak samo jak w naszych czasach, od 1989 roku, kiedy znajdującą się w katastrofalnym stanie gospodarkę polską wykorzystano do przetestowania efektywności kapitalizmu rynkowego, a zagraniczni profesorowie ekonomii przylatywali do Warszawy z wykładami i pouczeniami, dwa stulecia wcześniej prekapitalistyczni fizjokraci uchwycili się osiemnastowiecznego kryzysu Polski jako okazji do wyeksportowania swoich koncepcji ekonomicznych i poeksperymentowania z nimi” (s. 429).
Różnica względem lat 90. polegała na tym, że pod koniec XX wieku rady zostały istotnie wcielone w życie i stały się traumatycznym doświadczeniem przynajmniej jednego pokolenia. Zresztą, nie trzeba konkretnych wskazówek, wystarczy linearny model rozwoju ekonomicznego i przekonanie o skorelowanej z nim ekonomicznej hierarchii narodów – w której Europa Wschodnia zajmuje należne sobie peryferyjne miejsce. Myśl tę półgębkiem rzucił w swym Bogactwie narodów nie kto inny jak Adam Smith (s. 437-8).
Tego rodzaju cywilizacyjna hierarchia pokutuje do dziś, choć, rzecz jasna, nie wypada o niej mówić wprost. Hierarchicznym, wartościującym myśleniem obciążony jest zresztą nawet wspomniane na początku tych rozważań pojęcie Europy Środkowej. Każdy Środek z konieczności presuponuje swój Wschód. Tymczasem orientalizacja czy bałkanizacja krajów sąsiednich pozwala na przesunięcie własnej ojczyzny przynajmniej o szczebel wyżej w „hierarchii narodów” – jak pokazuje Wolff, znanej już od Oświecenia. W tym rację ma autor wstępu do Wynalezienia Europy Wschodniej, prof. Jacek Purchla: „marzenia Środkowoeuropejczyków pozostaną snem o cywilizacji Zachodu” (s. 9). Ryzyko może tkwić w obróceniu się ich w rusofobiczne koszmary lub sowietologiczne dyrdymały w stylu Zbigniewa Brzezińskiego, radzącego o odwiecznym bizantynizmie i tym podobnych niezmiennikach. Projekt dekonstrukcji stereotypów geograficzno-kulturowych powinien zapobiec właśnie temu.
W odniesieniu do polskiego wydania książki Larry’ego Wolffa, słowa uznania należą się tłumaczowi, Tomaszowi Bieroniowi. Oddanie nazwy etnicznej ‘Vlachs’ wyrazem „Włoszy” – zamiast utrwalonego „Wołosi” – jest jedyną usterką, na którą natrafiłem, czytając przekład (s. 504). Lektura była przyjemna, a wyczuwalna między wierszami oryginału gorzka ironia wobec orientalizmu zachodnich podróżników i myślicieli pozostała czytelna również po polsku.
Dlaczego warto przeczytać Wolffa? Czy po 25 latach dalej jest aktualny? Warto, jest. Klasycystyczny historyk cesarstwa rzymskiego Edward Gibbon pisał: „«Cztery tysiące sześćset słowiańskich wsi było porozrzucanych po prowincjach Rosji i Polski, a chaty Słowian pospiesznie budowano z nieheblowanego drewna w kraju, w którym brakowało kamienia i żelaza. Chatom tym, wzniesionym, a raczej ukrytym w głębi lasów, na brzegach rzek lub na skraju bagnisk, niezasłużenie byśmy pochlebili, gdybyśmy je porównali do architektury bobra, przypominały ją bowiem tylko istnieniem dwóch wyjść, na ląd i do wody, dla ucieczki dzikiego mieszkańca, zwierzęcia mniej higienicznego, mniej pracowitego i mniej towarzyskiego niż ten wspaniały czworonóg»” (s. 480). W cytacie tym wytrawny internauta może znaleźć źródło niszowego mema, porównującego bobrze żeremie sprzed dziesiątek tysięcy lat i lechicką ziemiankę z X wieku. I nic złego w takim wyśmiewaniu turbonacjonalizmu.
Z rozmaitych przyczyn zacofanie, bieda, niewykorzystane zasoby czy wielkie nierówności społeczne są częścią wschodnioeuropejskiej rzeczywistości tak w XVIII wieku, jak i dziś. Lecz wybitnie (choć pewnie nie wyłącznie) wschodnioeuropejskim fenomenem wyobraźni zbiorowej jest stopień internalizacji zachodnich hierarchii geograficznych i skorelowanych z nimi modeli rozwojowych. Po (niezbyt trudnej) dekonstrukcji stereotypów nacjonalizmu np. polskiego pozostają stereotypy wytworzone przez zachodnie Oświecenie. Ale po dekonstrukcji stereotypów zachodniego Oświecenia, zaproponowanej przez Larry’ego Wolffa, pozostaje już chyba tylko żmudna praca nad rzeczywistością.
1 L. Wolff, Wynalezienie Europy Wschodniej: Mapy cywilizacji w dobie Oświecenia, tłum. z ang. T. Bieroń, Międzynarodowe Centrum Kultury, Kraków 2020, s. 648. W oryginale: Inventing Eastern Europe: The Map of Civilization on the Mind of the Enlightenment, Stanford University Press, Stanford 1994, s. 419.
2 M. Todorova, Bałkany wyobrażone, Wołowiec 1997/2014, s. 311.
3 Por. np. W. Kula, Teoria ekonomiczna ustroju feudalnego, Warszawa 1962.
4 A. Sosnowska, Zrozumieć zacofanie. Spory historyków o Europę Wschodnią (1947-1994). Warszawa 2004.
5 J. L. Abu-Lughod, Before European Hegemony: The World-System A.D. 1250-1350, Oxford 1989.
6 G. Delanty, Inventing Europe. Idea, Identity, Reality, Liverpool 1995, s. 92-94.
7 M. Todorova, op. cit., s. 19-55.
8 M. in. A. Świętochowski, A. Historia chłopów polskich, t. 1-2., Lwów 1925-28; kwerenda chłopska z lat 50.; S. Inglot (red.) Historia chłopów polskich, t. 1-3, Warszawa 1970-80; J. Sowa, Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą, Kraków 2011; film dokumentalny Piotra Brożka Niepamięć z 2015; K. Pobłocki, Chamstwo. Ludowa historia Polski,Wołowiec 2021; M. Rauszer, Bękarty pańszczyzny. Historia buntów chłopskich. Warszawa 2020; A. Leszczyński, Ludowa historia Polski. Historia wyzysku i oporu. Mitologia panowania. Warszawa 2020.
9 I. Wallerstein, Analiza systemów-światów: Wprowadzenie, Warszawa 2004/2007.
10 K. Marks, Kapitał, t. 1, Warszawa 1867/1951, s. 248-258.