Ocean Lemoniady

Handke, nacjonalizm i Nobel

Tegoroczne rozdanie literackich Nagród Nobla wzbudziło nieco kontrowersji. I, rzecz jasna, nie mam tu na myśli reakcji niektórych polskich konserwatystów na wyróżnienie dla Olgi Tokarczuk. Moje skojarzenia z Peterem Handkem były dość blade: protest wobec austriackiej kulturalnej stęchlizny w 1968 i kontrowersje związane ze stosunkiem wobec Serbii Slobodana Miloševicia. Po doniesieniu o przyznaniu nobla Handkemu [...]

15 XII 2019

Tegoroczne rozdanie literackich Nagród Nobla wzbudziło nieco kontrowersji. I, rzecz jasna, nie mam tu na myśli reakcji niektórych polskich konserwatystów na wyróżnienie dla Olgi Tokarczuk. Moje skojarzenia z Peterem Handkem były dość blade: protest wobec austriackiej kulturalnej stęchlizny w 1968 i kontrowersje związane ze stosunkiem wobec Serbii Slobodana Miloševicia.

Po doniesieniu o przyznaniu nobla Handkemu w światowych mediach liberalnych pojawił się szereg zarzutów, które zsumować można do tego, że noblista negował zbrodnie wojenne serbskich oddziałów paramilitarnych ze Srebrenicą w 1995 na czele, że udzielał poparcia serbskim zbrodniarzom wojennym i że pierwszą i najbardziej skandaliczną książką, w której wyraził tego rodzaju poglądy, była Zimowa podróż nad rzeki Dunaj, Sawę, Morawę i Drinę albo sprawiedliwość dla Serbii [=Eine winterliche Reise zu den Flüssen Donau, Save, Morawa und Drina oder Gerechtigkeit für Serbien, Frankfurt/Main: Suhrkamp 1996, ss. 135], wydana w 1996.

Pewien artykuł w serbskim opozycyjnym tygodniku Vreme o lokalnej recepcji pisarza wytykał uczestnikom debaty publicznej, że, niezależnie od zajmowanego stanowiska, nie zaprzątali sobie głowy czytaniem tekstów autora. Nie czytali zarówno liberałowie, oburzeni stosunkiem Handkego do nacjonalistycznych zbrodniarzy, jak i nacjonaliści czy konserwatyści, zachwyceni, że ktoś podobno jest po ich stronie.

W tym momencie stwierdziłem, że chcę sięgnąć właśnie po tę skandaliczną książkę. Łatwo nie było: polski przekład nie istnieje. Oryginału nie ma w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej. W internecie też nie. Sklepy typu Amazon życzą sobie kwot absurdalnych w odniesieniu do stukilkudziesięciostronicowej broszurki. Dzięki bogu zbiory Instytutu Goethego okazały się wystarczająco bogate.

Przeczytałem więc Zimową podróż. Tekst jest eseistyczną relacją z podróży do Serbii, którą Handke odbył w zimie 1995 roku. Składa się z czterech części: rozdziału Przed podróżą [=Vor der Reise], Podróży część pierwsza [=Der Reise erster Teil], Podróży część druga [=Podróży część druga] oraz Epilogu. W pierwszym rozdziale autor opisuje swoje oburzenie obrazami medialnymi dotyczącymi Serbii, jego zdaniem esencjalistycznie przedstawiającymi wszystkich Serbów jako sprawców zbrodni i posługujących się najgorszego rodzaju komunałami i kliszami. Uczucie to stanowi impuls do organizacji podróży, którą Handke odbywa wraz ze swoimi dwoma serbskimi znajomymi.

Podróży część pierwsza zaczyna się pobytem w Belgradzie. Pisarz wykorzystuje tę okazję do obserwacji mieszkańców miasta, uwiecznianych przeważnie w estetyzującej manierze, mającej w sobie coś z modernistyczno-klasycznego spojrzenia twórcy. Program wizyty urozmaica wypad do dzielnicy Zemun nad Dunaj – i chyba tam, gdzie Handke pisze o przyrodzie, tam czyta się go najlepiej. Następnie bohaterowie eseju wzdłuż Dunaju udają się do Smedereva i dalej do wsi Porodin niedaleko rzeki Morawy, rodzinnej wsi jednego ze znajomych narratora. Przy okazji odwiedzają też monaster Studenica, po czym wracają do Belgradu, by spotkać się ze znajomymi serbskiego pisarza Dragana Velikicia. Rozdział zamknięty jest opisem dziwnego momentu, w którym pewna osoba z towarzystwa znajdującego się na spotkaniu dramatycznie wskazuje na problematyczne kwestie polityczne związane z uwikłaniem Serbii w agresywną politykę w Bośni. Na wypowiedź tę narrator reaguje obojętnością, tak jakby celem jego podróży było zrozumienie czegoś od tego zupełnie oddzielnego (zdradzając założenie, że takie oddzielenie jest możliwe).

Podróży część druga opowiada o wyprawie do miasta Bajina, położonego nieopodal rzeki Driny i granicy z Bośnią. Handke obserwuje po drodze, jak Serbowie radzą sobie z kryzysem ekonomicznym i sankcjami. Znowu jest to spojrzenie w dużej mierze estetyzujące, jeżeli nie romantyzujące i esencjalizujące wyobrażony charakter narodowy. I znowu opisy zimowych spacerów nad Drinę ku granicy z Bośnią są chyba najlepszym momentem tekstu, mimo że świadomość tego, co działo się po drugiej stronie granicy, budzi w trakcie lektury pewien niepokój. Rozdział zamykają wreszcie rozważania pisarza o odrodzeniu nacjonalizmu w niepodległej Słowenii, które zdradzają schemat, który stosował Handke, by zrozumieć lata 90. na Bałkanach: wielonarodowa Jugosławia jako wyjątkowy i pociągający fenomen jest kontrastowana z małostkowymi państwami narodowymi powstałymi w wyniku jej rozpadu, kojarzącymi się z duszną atmosferą tużpowojennej Austrii. Wreszcie w Epilogu pisarz sugeruje interpretację pisarskiego gestu podróży, jednocześnie wyprzedzając pewne wątpliwości z etycznymi aspektami jego przedsięwzięcia.


W dalszym ciągu tekstu przedstawione są co bardziej kontrowersyjne wyimki z Zimowej podróży, wraz z bardzo krótkimi komentarzami. Tłumaczenie ma charakter bardzo roboczy i pochodzi ode mnie.

Underground był jednak pierwszym filmem Kusturicy, który mnie (niemal) zachwycił. Nareszcie miejsce zwykłego potencjału narracyjnego zajął narracyjny impet, w którym potężny marzycielski talent zetknął się z namacalnym kawałkiem świata i jego historii – byłą Jugosławią, która stanowiła ojczyznę młodego Kusturicy [s. 22-23].

Wiele z tego, co napisano przeciwko Undergroundowi, zdało mi się zatem pełne głupoty albo złej wiary. Nie tylko to, że po jego projekcji w Cannes Alain Finkielkraut – jeden ze współczesnych filozofów francuskich, a od wybuchu wojny gadatliwy rzecznik sprawy Państwa Chorwackiego – zarzucił w Le Monde filmowi Kusturicy terroryzm, proserbską propagandę itp., i to bez jego oglądania. Przed paroma dniami w Libération André Glucksmann, inny współczesny filozof, w groteskowy sposób nadział się na własną broń, gratulując Kusturicy filmu – tym razem obejrzanego! – będącego rozrachunkiem z terrorystycznym serbskim komunizmem, który, w przeciwieństwie do niemieckiego, niczego nie nauczył się ze swoich historycznych przewinień. Co obejrzał ktoś, kto coś takiego dostrzegł w Undergroundzie? I co widzi w ogóle? [s. 23-24]

[…] Dostrzegłem, że Underground powstało, jest zrobione wyłącznie z trzech składników, że wyłącznie je zawiera i przez nie oddziaływa – i są to żal, smutek i silna miłość; i nawet jego prostolinijność i hałaśliwość stanowią część tego, co w sumie stanowi o przenikliwości, jeśli nie proroczej mocy tej alternatywnej jugosłowiańskiej historii, czy też o jej naturalnej baśniowości, jak to widać w podniosłym zakończeniu przedstawiającym oddalającą się od kontynentu wyspę, gdzie niezdarność filmu w zasadzie już nie razi, może poza idiotycznym i nieco autorytarnym – co zresztą typowe dla baśniowych narratorów – głosem z offu, który zwraca się do widzów ze swoim „Był kiedyś kraj….” [s. 24-25].

Tu można dostrzec, na ile doniesienia prasowe zachodnich mediów mogły być rzeczywiście nietrafione. Faktycznie, Underground po latach ciężko zinterpretować jako nacjonalistyczną propagandę. Raczej można w nim wyczytywać wewnętrznie sprzeczną opowieść o politycznym wykorzystaniu mitu partyzanckiej legitymizacji realno-socjalistycznej Jugosławii i niebezpieczeństwie jego dekonstrukcji. To, że w latach 2000. Emir Kusturica nawrócił się na prawosławie i serbski nacjonalizm, jest historią dużo późniejszą i niemalże niezwiązaną z początkową fazą jego działalności.

Z drugiej strony Handke oburza się też na doniesienia, z którymi ciężko polemizować:

[…] [W jednym z numerów Le Monde znalazła się] pewna notka, tym razem o położeniu klubu piłkarskiego Czerwona Gwiazda Belgrad, a w istocie, przynajmniej dla tych, którzy czytali dokładnie, zwyczajne wyliczenie donosów, zakończone mocnym uderzeniem na końcu: klub, który od dawna – a przynajmniej tak twierdzi prasa międzynarodowa – flirtuje z „podejrzanym bandytą i zbrodniarzem wojennym Arkanem”, wciąż nie wyjaśnił tego, czego by oczekiwano od władz klubu, a mianowicie, jak w sklepie z pamiątkami Czerwonej Gwiazdy oprócz strojów, popielniczek i tym podobnych gadżetów znalazła się i kaseta VHS z „niesławnym” weselem zbrodniarza wojennego z „szowinistyczną piosenkarką serbskiego rocka Cecą” [s. 28-29].

Przejmowanie klubów piłkarskich przez środowiska z pogranicza przestępczości i nacjonalizmu znamy i z Polski, i wiemy, że zazwyczaj nie byłoby ono możliwe bez chociażby milczącego przyzwolenia władz klubowych. Tymczasem Arkan Ražnatović był uznawany za nieformalnego lidera kibiców Crvene zvezde, z których wielu później weszło w skład nacjonalistycznych bojówek paramilitarnych, odpowiedzialnych za najgorsze zbrodnie w Chorwacji i Bośni i Hercegowinie.

Gdzie utkwiony był pasożyt, który przetasowywał rzeczywistości lub demaskował je jako zwykłą scenografię: w samych doniesieniach medialnych czy w świadomości ich adresatów? Jak do tego doszło, że w pierwszej chwili było dla mnie zupełnie zrozumiałe, dlaczego pod koniec listopada 1991 na wieść o upadku Vukovaru jeszcze wieczorem tego samego dnia szyld paryskiej stacji metra Stalingrad został przemalowany tyleż oburzoną, co przejętą ręką pewnego przechodnia na Vukovar, że postrzegałem to jako tyleż aktualny gest, co biblijny czy idealny związek aktywizmu artystycznego i politycznego – i że już następnego ranka – jak nieraz po obejrzeniu filmu (przeważnie hollywoodzkiego), w pierwszej chwili fascynującego, ale po napisie KONIEC już mniej, a po późniejszych przemyśleniach coraz mniej przekonującego – rosły moje wątpliwości co do tego, jak Stalingrad i Vukovar mogłyby do siebie pasować. Jak mógłbym nie skomentować wtedy wypowiedzi o Wschodniej Slawonii pewnego dziennikarzyny siejącego nienawiść we Frankfurter Allgemeinen Zeitung, według którego 600 000 Serbów mieszkających w Chorwacji (a więc i w, i pod Vukovarem), dotąd obywateli Jugosławii równych w prawach ich chorwackim rodakom, miałoby uczynnie, posłusznie i zgodnie z dekretem niemieckiego dziennikarza stać się w świetle uchwalonej ponad ich głowami konstytucji Nowego Państwa Chorwackiego grupą ludności drugiej kategorii i „poczuć (sic!) się mniejszością”!? „Dobrze, na rozkaz od dziś zgadzamy się, by czuć się we własnym kraju mniejszością, a wobec tego zgadzamy się też, by być w ten sposób klasyfikowanymi przez chorwacką konstytucję”: Czy to byłoby ratunkiem przed wojną w Krajinie i przed oblężeniem Vukovaru? Kto był pierwszym agresorem? [s. 33-34]

We fragmencie tym Handke rekonstruuje (lub przyjmuje) argumentację serbskiej nacjonalistycznej reakcji na nacjonalizm chorwacki – problem w tym, że to właśnie tego rodzaju myślenie doprowadziło do eskalacji konfliktu. I, oczywiście, jak większość analogii, paralela Vukovar-Stalingrad nie oddaje istoty rzeczy. Ale czy można mówić o Vukovarze tylko w kontekście ludności serbskiej, a ignorując zbrodnie wojenne oddziałów paramilitarnych popełnione w 1991?

Później, gdy od początków 1992 roku dotarły pierwsze obrazy z wojny w Bośni, wkrótce nawet całe serie obrazów, jeśli nie seryjne obrazy, istniała pewna część mnie (ciągle zresztą pokrywająca się ze „mną całym”), która postrzegała uzbrojonych bośniackich Serbów – czy to ich armię, czy samotne wilki, w szczególności zaś na wzniesieniach i wzgórzach wokół Sarajewa – jako „wrogów ludzkości”, by posłużyć się słowami Hansa Magnusa Eznenbergera o irakijskim dyktatorze Saddamie Husseinie. W dalszym toku wydarzeń, wobec doniesień i obrazów z serbsko-bośniackich obozów dla internowanych, owa część mogłaby się w pewnym stopniu podpisać pod zdaniem pewnego (serbskiego!) patrioty, poety i ówczesnego opozycjonisty, Vuka („Wilka”) Draškovicia, zgodnie z którym masakry w Bośni i Hercegowinie uczyniły również i z serbskiego narodu – dotąd w historii rzadko kiedy oprawcy czy pierwszego sprawcy – naród ciężko obciążony winą, swego rodzaju lud Kainowy [s. 36-37].

Mamy w Zimowej podróży fragmenty, w których Handke nie wdaje się w geopolitykę, a jednocześnie mówi o swoich motywacjach jako autora. Z protestem przeciwko esencjalizowaniu winy i zbiorowej odpowiedzialności trudno się wszak nie zgodzić.

Jak to wszystko, pomyślałem wtedy, mogło się dobrze skończyć: kolejne samowolne przejęcie państwa przez jeden naród – jeżeliby serbochorwackojęzyczni bośniaccy muzułmanie serbskiego pochodzenia mieliby istotnie być narodem – w kraju, do którego prawo, i to równe!, mają dwa inne narody, a do tego wszystkie trzy narodowości żyją ze sobą i obok siebie, chaotycznie wymieszane nie tylko w moim zdaniem wielokulturowej stolicy, ale w każdej wsi, a we wsiach – w domostwach i chatach [s. 38-39].

W powyższym fragmencie mamy do czynienia z przejęciem nacjonalistycznej perspektywy, negującej prawo muzułmańskich Boszniaków do tożsamości etnicznej. Trzeba jednak przyznać, że logika tego rozumowania zdecydowanie nie jest logiką czystek etnicznych.

I czy w toku wydarzeń nie zdarzało się często wielu zewnętrznym obserwatorom, że jeśli czasami, wyjątkowo jedna z ofiar wojny opisana była jako „Serb”, uważaliśmy to za pomyłkę, błąd w druku, a w każdym razie za pomijalny wyjątek? A kiedy w istocie pojawiały się takie niewinne serbskie ofiary, wówczas mogły występować odpowiednio do swojej skąpej reprezentacji w światowej opinii publicznej, w stosunku jednej do tysiąca – jeden serbski zabity wobec tysiąca muzułmańskich. Którą stronę wojny, co do zabitych i pomordowanych, obstawiali dziennikarze i fotografowie? I dlaczego strony te po raz pierwszy zmieniły się nieznacznie dopiero latem 1995 wraz z wypędzeniem Serbów z Krajiny – choć i wtedy nie pokazano twarzy pomordowanych, lecz „jedynie” uchodźców, sugerując do tego, że „ci sami ludzie” przepędzili przedtem inny naród? [s. 39-40]

Znów mamy do czynienia z dwoistością dowodzenia. Reprezentacja ofiar w proporcjach etnicznych 1:1 nie jest możliwa, jeśli realność konfliktu wyglądała inaczej. A z drugiej strony niedostrzeganie serbskich ofiar wojny przez media zachodnie było zjawiskiem zupełnie realnym. To odczłowieczenie narodowości, której elity uwikłały się w konflikt, doprowadziło do przyzwolenia na podwójne standardy. Owszem, były w 1995 protesty wobec czystek etnicznych na Serbach przeprowadzonych przez nacjonalistyczne władze chorwackie, ale część liberalnej opinii publicznej przeszła z nimi do porządku dziennego jako „koniecznością historyczną”. Owszem, spora część lewicy protestowała przeciwko interwencji NATO w 1999 w Serbii, która uderzyła w liczne cele cywilne – ale nie przeszkodziło to o 20 lat młodszemu Slavojowi Žižkowi narzekać, że jest to „not yet ENOUGH bombs, and they are TOO LATE”. Žižek chyba trochę się wstydził tych mocnych słów, bo je z późniejszej wersji tego samego tekstu dla światowej New Left Review wycofał.

Wracając do Handkego, traktował on medialne doniesienia z byłej Jugosławii jako swego rodzaju rozwinięcie Flaubertowskiego „słownika komunałów”. Być może tu widać nieźle, jaki gest próbował wykonać pisarz i dlaczego jest on ryzykowny, a na pewno niezdarny:

Jako przykład posłużę się tu tylko jego [Bessona, fr. pisarza] cytatem o zwyczajowym portrecie Radovana Karadžicia: o tym, jak się przyjęło, by, mówiąc o nim, automatycznie wspominać o jego profesji psychiatry, ponieważ, jak wiadomo – vide Flaubert – wszyscy, którzy zajmują się chorymi psychicznie, sami mają swoją ciemną stronę, i o tym, jak w publikacjach od Wiednia do Paryża regularnie jest tytułowany „doktorem” w oczywistym nawiązaniu do „Dr. Strangelove”, który w filmie Stanleya Kubricka chciał wysadzić nasz świat w powietrze itd. itd. [s. 44]

Widzimy zatem, że przynajmniej w tym tekście nie idzie o obronę Karadžicia, politycznego przywódcy serbskich nacjonalistów z Bośni, a właśnie o zdenuncjowanie intelektualnego lenistwa Zachodu.

To, o czym tu mówię, nie pochodzi wyłącznie z mojej być może mechanicystycznej nieufności wobec waszych często konwencjonalnych heroldowskich obwieszczeń, są to pytania o samą istotę rzeczy: czy udowodniono, że oba napady na Markale, bazar w Sarajewie, były rzeczywiście zbrodniami bośniackich Serbów, w takim rozumieniu, w jakim wszem wobec obwieścił o nich na przykład Bernard Henri-Lévy – kolejny aktualny filozof, jeden z coraz liczniejszych współczesnych, którzy są i wszędzie, i nigdzie – i w swojej absurdalnej gramatyce wiedział: „Bez wątpienia okaże się, że winni są Serbowie!”? I jeszcze jedno pasożytnicze pytanie: jak to naprawdę było z Dubrownikiem? Czy cudowne stare miasteczko położone na tarasie dalmatyńskiego wybrzeża – albo taras wybrzeża rozpościerający się w mieście – rzeczywiście zostało zbombardowane i ostrzelano wczesnej zimy 1991? Czy też było – co równie straszne – ostrzeliwane epizodycznie? Czy też ostrzeliwane obiekty leżały poza grubymi murami miejskimi, a historyczne centrum trafiały rykoszety, odłamki? Bądź to wystrzelone umyślnie, bądź to przypadkowo, ale wzięte w rachubę (a i to równie straszne)? [s. 47-48]

Pytanie, jak na takie pytania odpowiadać w warunkach wojny informacyjnej. W przypadku Markale w 1996 roku istniały pewne wątpliwości. Dziś wiemy, że akurat w tym wypadku nacjonalistyczne serbskie milicje były odpowiedzialne za oba ataki. Zbadana jest też funkcja narracji oblężenia Dubrownika w chorwackiej nacjonalistycznej mitologii. A z drugiej strony – co z mieszkańcami oblężonego miasta, niezależnie od tego jaką by miało historyczną wartość, ich niepewnością i strachem?

Przy okazji pewnego spotkania towarzyskiego Handke rozwija wątek swoich osobistych motywacji, które sprawiły, że zainteresował się Jugosławią. W dobie ideologii tożsamości warto mieć taki pretekst, by zajmować się jakimkolwiek obszarem – z drugiej strony, pytanie, czy problem rzeczywiście wynika z tożsamości autora, czy też z treści, które przekazuje.

[…] [I] byłem tam ja, opowiadając o moim słoweńskim dziadku z Karyntii, który w plebiscycie z 1920 roku zagłosował za przyłączeniem do nowo powstałej Jugosławii i o tym, jak zawsze jego wybór traktowałem jako opowiedzenie się za słowiańskością, a przeciwko Austrii, zredukowanej w 1918 do małoniemczyzny – i o tym, jak zacząłem się potem zastanawiać, czy jego wybór nie był raczej związany z kresem Imperium Habsburskiego i ogłoszeniem Republiki, z tęsknotą czy potrzebą jeśli nie cesarza, to chociaż króla, którego na czele miał nowy południowosłowiański naród [s. 80].

W kolejnym fragmencie narrator zbliża się do rzeki Driny – i jednocześnie granicy z Bośnią, tuż za którą miały miejsce niedawne zbrodnie wojenne w Višegradzie i Srebrenicy:

I Olga, lokalna mieszkanka, kobieta z Bajinej Bašty, która skądinąd znała prawie wszystkie filmy świata, opowiadała, że ludzie nie wiedzieli niemal nic o wojnie, która toczyła się kilometr dalej. W dół Driny miały nieustannie płynąć ciała, ale przecież nie znała nikogo, kto by to widział na własne oczy. Jednak w rzece, która przed wojną latem była pełna pływaków, i na serbskim, i na bośniackim brzegu, tu i tam, tam i tu, dziś już nikt się nie kąpał i, rzecz jasna, odwołano rejsy statków wycieczkowych. Jej i jej córkom bardzo brakowało wspólnych podróży przez Bośnię do Splitu, a zwłaszcza do Dubrownika, nad Adriatyk, sama zaś gorzko tęskniła za towarzystwem swoich muzułmańskich przyjaciół, czy to z Višegradu, jej ulubionego bośniackiego miasta (tu rozgrywa się akcja „Mostu na Drinie” Ivo Andricia), czy to ze Srebrenicy, do której było nieco bliżej. I była przekonana, że tam, w Srebrenicy latem 1995 roku naprawdę zabito tysiące ludzi. Na niższym, najniższym poziomie taka była cała wojna w Bośni: jednej nocy skazywano na śmierć muzułmańską wioskę, kolejnej nocy serbską itd. Dziś Serbowie byli w tym granicznym mieście pośród swoich i nikt nikomu nie miał nic więcej do powiedzenia [s. 94-95].

Mamy więc próbę weryfikacji medialnych obrazów przemocy, nie ma jednak w Zimowej podróży często zarzucanej Handkemu negacji ludobójstwa w Srebrenicy. Istnieje natomiast poważne ryzyko relatywizacji – tyle że nikt nie ma dobrej odpowiedzi, jak go uniknąć, bez wybierania sobie jednej ulubionej strony konfliktu, bałkańskiego narodu-pupila, co bywa częstą strategią ludzi Zachodu stosowaną wobec tego regionu.

Całymi popołudniami siedzieliśmy w przygranicznej budce, kiedy po jednej stronie Driny zapalały się światła, a tamta strona pozostawała w zupełnej ciemności (albo zaciemnieniu?), podczas gdy przed wojną okna były tu tak rozświetlone, że jedna strona rzeki wyglądała jak zwierciadlane odbicie drugiej. Brakuje jej, powiedziała starsza kobieta, Bośniaków, czy to Serbów, czy muzułmanów, przede wszystkim z powodu owoców, z którymi – mając przewagę w ogrodnictwie dzięki mniejszej stromiźnie zboczy – przeprawiali się przez Drinę każdej jesieni [s. 105].

Fragment ten może niepokoić, jeżeli wiemy, co działo się po drugiej stronie granicy i jaki los spotkał wielu muzułmanów żyjących we wschodniej Bośni. Z drugiej strony, akurat tego rodzaju wyimki można by faktycznie traktować jako próbę reprezentacji codziennej, nie-nacjonalistycznej perspektywy Serbów i ich tęsknoty za stanem przed wojną.

– Nie chcesz przecież kwestionować też masakry w Srebrenicy – skomentował S. po moim powrocie.
– Nie – powiedziałem – ale chcę za to postawić pytanie o to, jak można wyjaśnić taką masakrę, do której podobno doszło przed oczyma światowej opinii publicznej i to po trzech latach wojny, kiedy ponoć już wszystkie strony, nawet psy wojny, były śmiertelnie zmęczone, że właśnie wtedy, jak mówią, przeprowadzono zorganizowaną, systematyczną, pieczołowicie zaplanowaną egzekucję.
Skąd taki mord na tysiącach? Jakie pobudki skłoniły sprawców? Po co? I dlaczego zamiast badania przyczyn („psychopaci” nie wystarczą) znów nie pojawia się nic innego, jak tylko kupczenie nagimi, jaskrawymi, rynkowo wycenionymi faktami i pseudofaktami? [s. 121]

Znów mamy w Zimowej podróży uznanie faktów o zbrodniach wojennych, popełnionych przez nacjonalistyczne serbskie bojówki w Bośni – z jednej strony. Z drugiej strony, Handke deklaruje, że, pisząc swoje teksty o byłej Jugosławii, podejmuje się specjalnej misji. Ale czy misja ta się udaje? Pisarz próbuje zrekonstruować jakieś stany mentalności społeczeństwa serbskiego, na tyle, na ile mu się z nim udaje spotkać. Związek tego wszystkiego z wojną wydaje się jednak bardzo odległy.

Ale, koniec końców, czy nie jest nieodpowiedzialne, myślałem tam nad Driną i myślę tu nadal, rozprawiać nad małym cierpieniem w Serbii, nad niedogrzanymi mieszkaniami w zimie, odrobiną samotności, nad rzeczami drugorzędnymi jak płatki śniegu, czapki, kajmak, podczas gdy po tamtej stronie granicy władało wielkie cierpienie, to z Sarajewa, z Tuzli, ze Srebrenicy, z Bihacia, przy którym serbskie bolączki są niczym? Tak, zastanawiałem się nad tym często, ze zdania na zdanie, czy tego rodzaju pisarstwo nie jest obsceniczne, czy nie należy wręcz do domeny nagannego i zakazanego – co by jednak czyniło tę pisarską podróż jeszcze bardziej pełną złych przygód i niebezpieczeństw, nieraz bardzo przygnębiającą (proszę mi wierzyć) – i doświadczyłem, co to znaczy „znaleźć się między Scyllą a Charybdą”. Czy opowiadanie o drobnych brakach (przerwy między zębami) nie pomaga rozwadniać, tuszować i ukrywać tych wielkich?
Wreszcie jednak za każdym razem myślałem: przecież nie chodzi o to. Mam inne zadanie. Trzymać się złych faktów, owszem. Jednak pokój wymaga czegoś jeszcze innego, czegoś nie mniejszego niż fakty.
A więc chcesz mówić o poetyckości? Tak, jeśli rozumiemy ją właśnie jako przeciwieństwo niejasności. Lub zamiast „poetyckość” powiedzmy lepiej: to, co łączy i spaja – impuls do wspólnego pamiętania, jako jedyna możliwość pojednania, możliwość drugiego, wspólnego dzieciństwa [132-133].

A więc Handke ma świadomość ryzyka zrelatywizowania zbrodni – po pierwsze. Po drugie – dość konkretnie definiuje swoje zadanie pisarskie. I chyba trudno byłoby uznać, że jego misja zakończona jest powodzeniem. Owszem, dostrzeżenie perspektywy serbskiego społeczeństwa i jego zmagań codziennością byłoby cenne. Handkemu udało się jednak wywołać tylko oburzenie.


Skąd niepowodzenie bałkańskiej misji Petera Handkego? Nie wiem, zbyt mało dokładnie śledziłem dziesięciolecia debaty w niemieckojęzycznej i francuskiej prasie. Ale mam wrażenie, że do dzisiaj w myśleniu o Europie Południowo-Wschodniej pokutuje wśród zachodniej publiczności, także tej liberalnej, kolonialne poszukiwanie bałkańskiego narodu-ulubieńca, na którego nacjonalizm przymyka się oko. Jest tu jakieś ukryte założenie, że Wschodni Europejczycy bez nacjonalizmu nie mogą. Zaś rewersem tej monety jest uznawanie innego narodu w całości za esencjonalnie zły – i, co ciekawe, zabieg ten przeprowadzany jest z dużo mniejszą ostrożnością niż wobec narodów nieeuropejskich (trudno sobie wyobrazić lewicowego filozofa narzekającego na „not yet enough bombs” w Syrii czy Iraku). A zatem typowy dyskurs bałkanistyczny, vide Todorova.

Tego rodzaju zachodnie spojrzenie na Europę Południowo-Wschodnią zapewne sprowokowało Handkego, ale, koniec końców, skończyło się jego błazenadą na pogrzebie Slobodana Miloševcia. Ciężko w tym wszystkim znaleźć zapowiadane w Epilogu „możliwości pojednania”.

Nie jestem do końca przekonany do reakcji lewicowo-liberalnej publiczności w duchu cancel culture, nawołującej m.in. do odebrania nagrody Handkemu. Protesty przeciwko literaturze bez jej czytania nie najlepiej świadczą o kimkolwiek, niezależnie od tego, jak szczytne byłyby jego poglądy i intencje (to oczywiście perspektywa wschodnioeuropejska spoza Bałkanów, gdzie największą traumą był Plan Balcerowicza, a żaden wystrzał nie padł). A po przeczytaniu, chyba od protestów lepiej powytykać manipulacje i błędy, a potem czytać co innego, bo to, co najciekawsze, było u Handkego tam, gdzie nie zajmował się polityką.

Natomiast dużo lepszą lekturą o Serbach jako ofiarach wojny (i nie tylko!) jest książka pozytywnego bohatera tegorocznego rozdania niemieckojęzyczneych nagród literackich, a mianowicie powieść Pochodzenie [=Herkunft] laureata Deutscher Buchpreis, Sašy Stanišicia.

... 0 komentarzy

Idiotyzm życia miejskiego. Polityka miejska i nierówności

Miasta są przyszłością. Maksyma wytarta do banału, podobnie jak wyświechtany już fakt, że począwszy od 2009 więcej ludzi mieszka w obszarach zurbanizowanych niż na wsiach. Z poziomu wysokiej abstrakcji warto jednak zejść na małostkową empirię, bo zaskakująco wiele osób z powodzeniem operujących abstrakcyjnie zaskakująco zawodzi na poziomie społecznej teoriopraktyki. Struktura klasowa polskich miast Zebrałem zwyczajnie [...]

11 XII 2019

Miasta są przyszłością. Maksyma wytarta do banału, podobnie jak wyświechtany już fakt, że począwszy od 2009 więcej ludzi mieszka w obszarach zurbanizowanych niż na wsiach. Z poziomu wysokiej abstrakcji warto jednak zejść na małostkową empirię, bo zaskakująco wiele osób z powodzeniem operujących abstrakcyjnie zaskakująco zawodzi na poziomie społecznej teoriopraktyki.

Struktura klasowa polskich miast

Zebrałem zwyczajnie parę wskazówek odnośnie do struktury klasowej miast Polskich, konkretniej zaś Krakowa. Nie jest to nic odkrywczego, ale źródła są dość rozproszone i często niezadowalającej jakości. Nie roszczę sobie też praw do socjologicznej poprawności czy marksistowskiej ortodoksji analizy klasowej (tę wszak interesuje dynamika, a ta będzie tu jedynie zasugerowana).

W pierwszym rzucie warto przyjrzeć się danym GUS-owskim. Oferują one jedynie pośrednie wskazówki dotyczące tego, z czego żyją ludzie, ale dobre i to.

[2016-17]

Warszawa

Kraków

Łódź

Białystok

Szczecin

Polska

s. publiczny

32,30%

28,40%

41,28%

40,61%

21,95%

s. prywatny

67,70%

71,60%

58,72%

59,39%

78,05%

Rolnictwo

0,10%

0,23%

0,03%

0,15%

0,01%

15,60%

Przemysł

8,69%

16,10%

22,82%

16,99%

16,25%

20,24%

w tym przetwórstwo

7,22%

12,44%

20,63%

14,45%

17,52%

Budownictwo

4,52%

5,58%

2,59%

4,54%

3,99%

5,75%

Handel

15,89%

19,80%

15,87%

18,36%

14,66%

14,98%

Transport i magazynowanie

6,46%

3,10%

5,27%

5,81%

10,29%

5,35%

Zakwaterowanie i gastronomia

2,37%

2,70%

1,35%

2,10%

2,38%

1,77%

Informacja i komunikacja

7,45%

5,79%

3,55%

2,16%

3,75%

2,23%

Finanse i ubezpieczenia

9,74%

2,80%

5,37%

3,21%

3,74%

2,31%

Nieruchomości

2,75%

1,30%

1,78%

1,66%

1,69%

1,42%

Działalność ekspercka

9,97%

7,71%

4,87%

1,75%

2,14%

4,28%

Administracja

7,69%

5,89%

8,79%

5,44%

6,90%

3,58%

Administracja publiczna

8,24%

6,66%

6,62%

9,88%

10,01%

6,39%

Edukacja

8,90%

12,09%

10,98%

16,29%

14,07%

7,54%

Zdrowie

4,95%

8,39%

8,21%

10,00%

7,97%

5,66%

Kultura i rozrywka

1,70%

1,49%

1,45%

1,32%

1,59%

0,98%

Inne usługi

0,58%

0,38%

0,44%

0,34%

0,39%

1,92%

Za: RSW18

Za: RSK17

Za: SŁ18

Za: SSGB18

Za: RSSz17

Za: RSP17

Podstawowe wnioski, jakie można stąd wyciągnąć to:

  • państwo jest istotniejszym pracodawcą w miastach niż poza nimi;
  • rola państwa jako pracodawcy jest większa w miastach w cięższej kondycji finansowej;
  • w miastach premiowanych przez obecny polski kapitalizm zatrudnienie w przemyśle jest niższe – istnieje zatem duża grupa mieszkańców, którzy swoich interesów nie rozumieją w kategoriach produkcji;
  • w miastach w lepszej kondycji finansowej jest nieproporcjonalnie wiele osób zatrudnionych w sektorze IT, usług specjalistycznych i administracyjnych – można przypuszczać, że to właśnie te grupy, typowe dla wielkich miast, mogą w najmniejszym stopniu utożsamiać swoje interesy z produkcyjnością gospodarki;
  • niejako poza tymi tendencjami we wszystkich wielkich miastach, niezależnie od ich kondycji, jest więcej pracujących w oświacie aniżeli procentowo w skali kraju.

Tendencje zaobserwowane w danych GUS potwierdzane są też przez wyniki ostatniego Europejskiego Sondażu Społecznego z 2018, kiedy nałożyć na nie schemat struktury klasowej Erica O. Wrighta.

KLASA

DUŻE MIASTA I ICH PRZEDMIEŚCIA

RESZTA KRAJU

Kapitaliści

0,60%

1,27%

Drobni kapitaliści

3,61%

3,80%

Samozatrudnieni

6,02%

12,66%

Specjaliści menedżerowie

1,81%

1,45%

Specjaliści kierownicy

4,22%

3,44%

Specjaliści

24,70%

9,04%

Wykwalifikowani menedżerowie

0,60%

0,00%

Wykwalifikowani kierownicy

3,01%

1,63%

Pracownicy wykwalifikowani

28,92%

34,54%

Niewykwalifikowani menedżerowie

0,00%

0,72%

Niewykwalifikowani kierownicy

1,81%

1,81%

Pracownicy niewykwalifikowani

24,70%

29,66%

Za: ESS18

Najbardziej uderzającą tendencją jest nadreprezentacja klasy specjalistów. Koreluje to z sekcjami Informacja i komunikacja, Działalność specjalistyczna oraz Administracja w GUS. Niższe są natomiast odsetki pracowników wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych. Z mniejszym udziałem sektora prywatnego koreluje również mniejsza liczba samozatrudnionych – określanych nieraz jako drobnomieszczanie – kategorii przedsiębiorców niezatrudniających pracowników. Wynika to nie tylko z nieobecności rolników, ale też (co chyba ważniejsze) z mniejszej presji na stwarzanie miejsc zatrudnienia dla siebie samych, promowane nieraz jako forma walki z bezrobociem na terenach wiejskich.

Można tu przypomnieć, że podział na specjalistów, pracowników wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych opiera się na typowej wycenie pracy przez kapitał w danej profesji („renta z kompetencji”). Wśród specjalistów znajdziemy lekarzy czy informatyków, pośród pracowników wykwalifikowanych – nauczycielki, pielęgniarzy, ale też np. mechaników, zaś między pracownikami niewykwalifikowanymi najliczniejsi są np. kasjerzy czy motornicze.

Nietrudno się domyślić, że wśród licznej grupy specjalistów w wielkich miastach istnieje stratyfikacja ze względu na wysokość renty gwarantowanej przez kapitał i, w konsekwencji, prestiż społeczny. Szczegółowe dociekania w tym zakresie zostawmy socjologom.

Nierówności i niemożliwość sfery publicznej

Odmienna struktura klasowa wielkich miast w odniesieniu do całości społeczeństwa sprawia, że z perspektywy wielkomiejskiej stan walki klas jawi się odmiennie. Inne taktyczne (jeżeli istnieje tu co innego niż taktyka) sojusze wydają się zasadne w interesie większości, ponieważ co innego przedstawia się jako większość.

Zaczyna się przyjmować, że interesy, gusta, sposoby życia i wysławiania się wąskiej grupy specjalistów muszą być w wielkomiejskiej polityce brane pod uwagę, ponieważ stworzenie większościowego sojuszu bez ich udziału zdaje się niemożliwe. Ponieważ jednak interesy klas specjalistów i pracowników niewykwalifikowanych, a także wykwalifikowanych mogą być sprzeczne, znaczna część interesów klas gorzej sytuowanych zostaje poświęcona.

W odmiennym scenariuszu (a scenariusze rzadko występują w formie czystej) dominować zaczyna argumentacja z moralności. Ruchy społeczne w wielkich miastach próbują więc apelować do sumienia klasy specjalistów, by poświęciły część swoich interesów na rzecz większości. Tym, co rzadko się zauważa, jest fakt, że postulowana moralność jest moralnością klasy specjalistów, a w zasadzie jej egzotycznym podgatunkiem – moralnością aktywistów.

Praktycznym przykładem niech posłuży polityka transportowa. Apelem do moralności jest przekonywanie dobrze zarabiających o konieczności finansowania komunikacji zbiorowej wysokiej jakości i ograniczenie ruchu samochodowego. Konsekwencją argumentacji jest napiętnowanie korzystania z samochodu w mieście, ocena pozornie uniwersalna moralnie. Zignorowaną sprzecznością jest ograniczony wybór miejsc pracy i zamieszkania wśród nie-specjalistów, często też osób w wieku średnim i przedemerytalnym, skutkujący koniecznością pokonywania tras gorzej pokrywanych transportem zbiorowym czy do zakładów pracy położonych peryferyjnie. Zamiast tego dyskusja przybiera abstrakcyjny, elitarny ton rozprawy o wolności jednostki i losach planety.

W tym momencie jakiś czytelnik może się oburzyć i zacząć dowodzić o przewagach transportu zbiorowego, nieświadomie stając się ilustracją omawianego problemu. Jednym z możliwych trendów rozwojowych struktury klasowej współczesnego kapitalizmu wydaje się pogłębiona polaryzacja. Jednym biegunem byłaby powoli rosnąca grupa wielkomiejskich ekspertów, pobierających rentę z kompetencji, którą kapitał zapewniałby sobie ich lojalność. Drugą – underdogs od czarnej, dorywczej roboty, rekrutujący się z lokalnej lub światowej prowincji i w zależności od potrzeb zaludniający tę prowincję lub przeciskający się niepostrzeżenie przez trzewia wielkich miast. W sytuacji polaryzacji niemożliwa jest sfera publiczna, ekstremalnie trudne stają się próby dialogicznego / dyskursywnego wynegocjowania jakichkolwiek sojuszy / podmiotowości.

Pogłębiona alienacja

Ciekawe zresztą, że w przypadku Polski już obecnie rozbieżność między strukturą klasową największych miast i reszty kraju jest bardzo znaczna. Warto więc poświęcić chwilę na małe case studies – zagregowane informacje o przedsiębiorstwach i instytucjach w Krakowie zatrudniających największą liczbę pracowników. Ponieważ informacje te są trudno dostępne, a dokładne dane ciężkie do oszacowania, cyfry były zapewne nietrafne już w momencie ich publikacji – a jednak dają nam one pewien wgląd w skład klasowy miasta.

[Zob. tab. 1]

Na naszych oczach staje się rozrost tzw. klasy eksperckiej. Różnego rodzaju faux frais cyrkulacji kapitału są lubrykowane w centrach outsourcingowych, których powstawaniem chełpią się rządzący, w biurowcach, gdzie w okresie prosperity całkiem przyzwoite płace faktycznie bywają zbawieniem dla tysięcy. Jednocześnie od dziesięcioleci trwa degradacja klasy pracowników wykwalifikowanych, zapewniających reprodukcję całemu społeczeństwu, a zależnych od stanu państwa. I znowu, rzecz jasna, oczy wielkomiejskich specjalistów skierowane są na godnych szacunku lekarzy, podczas gdy pielęgniarze i nauczycielki są tylko którymś z przypisów do cierpienia doktorów. Wreszcie pozornie niezaspokojony apetyt na niewykwalifikowanych pracowników usług, których wobec odpływu rodzimej siły roboczej ściąga się bądź skąd, najczęściej jednak z bliskiej zagranicy.

Zatrudnieni ogółem

liczba

procent

– ogółem

307 379

100,00%

– s. publiczny

97 389

31,68%

– s. prywatny

209 990

68,32%

– handel

47 619

15,49%

– przemysł

42 667

13,88%

– budownictwo

20 113

6,54%

– transport

12 731

4,14%

– gastronomia

9 141

2,97%

– rolnictwo

396

0,13%

– edukacja

39 626

12,89%

– zdrowie i pomoc społ.

25 398

8,26%

– kultura i rozrywka

5 144

1,67%

– nauka i działalność specjalistyczna

24 597

8,00%

– administracja

20 003

6,51%

– informacja

19 160

6,23%

– finanse

16 088

5,23%

– nieruchomości

4 696

1,53%

Za: GUS 2014

Rozdzielenie poszczególnych klas pracujących postępuje równolegle z rozdzieleniem obsługi procesu dystrybucji i produkcji. Resztki europejskiego przemysłu są dobijane przy aplauzie specjalistów. Wyobrażają sobie oni zapewne fetyszystyczne bóstwo, które zrzuca z nieba smartfony lub ewentualnie napełnia żywnością śmietniki marketów, w których co bardziej alternatywni przedstawiciele klas kreatywnych będą się karmić. Ewentualnie nieświadomie śni im się czasem koalicja zielonych i skrajnej prawicy, która wzniesie kopułę nad Europą, oddzielając atmosferę unijną od atmosfery reszty świata – Neue Festung Europa.

A patrząc ­– widzą wszystko oddzielnie

Żarty na bok. Milczenie lub radość na wieść o planach wygaszenia wielkiego pieca nowohuckiego kombinatu jest symptomem nowego składu klasowego Krakowa. Wzrastająca przewaga pracowników usług oraz rosnąca grupa specjalistów coraz bardziej oddzielona jest od procesów produkcji. O zatrudnionych w przemyśle wprawdzie pro forma wspomni czasem lewica społeczna. Pomysłu na produkcję nie ma jednak nikt.

Tymczasem klasy mające dostęp do sfery publicznej, nie znając europejskich norm ochrony środowiska dla przemysłu, nie znając łańcuchów dostaw i nie interesując się na co dzień materialną stroną wytwórczości, nie są w stanie oddzielić od siebie np. tak różnych zjawisk jak emisje domostw, silników samochodowych i wreszcie przemysłu. Standardową reakcją jest powierzchowny alarmizm, a na dodatek: hermetyczny i wsobny. Fatalizm, polaryzacja, niezrozumienie procesów produkcji – to nowy idiotyzm życia miejskiego.

Aneks – Tab. 1. Liczba zatrudnionych w największych zakładach pracy w Krakowie [do tekstu]

Lp.

Nazwa podmiotu

Liczba pracujących

Źródło

1

Szkoły i placówki oświatowe gminy

16136

UMK14

2

Uniwersytet Jagielloński (2011)

7083

ChZL12

3

Akademia Górniczo-Hutnicza (2011)

4500

ChZL12

4

Spółdzielnia Inwalidów Naprzód (2011)

4000

ChZL12

5

Szpital Uniwersytecki (2011)

3800

ChZL12

6

Comarch (2011)

3500

ChZL12

7

Tesco (2010)

3000

RSM11

8

ArcelorMittal Kraków

2983

RSM15

9

Capgemini BPO

2500

RSM15

10

Zakłady Usługowe Południe (2011)

2500

ChZL12

11

Miejskie Ośrodki Pomocy Społecznej

2460

UMK14

12

Urząd Miasta Krakowa

2257

UMK14

13

Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne

2248

UMK14

14

Shell

2000

RSM15

15

State Street Financial

2000

RSM15

16

HSBC

2000

RSM15

17

Carrefour (2010)

2000

RSM11

18

Metro (2010)

2000

RSM11

19

Biuro Rachunkowe Sp. z o.o. (2011)

2000

ChZL12

20

Politechnika Krakowska (2011)

2000

ChZL12

21

TOM-MARG (2011)

2000

ChZL12

22

Uniwersytet Pedagogiczny (2011)

2000

ChZL12

23

SOLID (2011)

1700

ChZL12

24

Uniwersytecki Szpital Dziecięcy (2011)

1700

ChZL12

25

BWI POLAND TECHNOLOGIES (2011)

1600

ChZL12

26

Krakowski Szpital Specjalistyczny im. Jana Pawła II (2011)

1400

ChZL12

27

Uniwersytet Rolniczy (2011)

1400

ChZL12

28

Philip Morris

1300

RSM15

29

Sabre Polska

1300

RSM15

30

Instytucje kultury gminy

1232

UMK14

31

RR Donelley

1200

RSM15

32

PGNiG Kraków (2011)

1200

ChZL12

33

Spółdzielnia MUSI (2011)

1200

ChZL12

34

Uniwersytet Ekonimiczny (2011)

1200

ChZL12

35

Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji

1140

UMK14

36

PBP CHEMOBUDOWA KRAKÓW (2011)

1100

ChZL12

37

Tele-Fonika Kable (2011)

1000

ChZL12

38

IBM BTO Business Consulting

1000

RSM15

39

Delphi Poland

1000

RSM15

40

PGE (d. EDF)

1000

RSM15

41

UniCredit (2010)

1000

RSM11

42

Mota-Engil (2010)

1000

RSM11

43

JeronimoMartins (2010)

1000

RSM11

44

General Electric Company (2010)

1000

RSM11

45

F&P Holding (2010) (Can-Pack)

1000

RSM11

46

Accor (2010) (hotele)

1000

RSM11

47

GK DOM EMISYJNY (2011)

1000

ChZL12

48

Wojskowy Szpital Kliniczny (2011)

1000

ChZL12

49

PUH PROF-US Spółdzielnia (2011)

1000

ChZL12

50

Przedstawicielstwo IMQ SA (2011)

1000

ChZL12

51

Szpital Specjalistyczny im. S. Żeromskiego (2011)

1000

ChZL12

52

Szpital Specjalistyczny im. dr. J. Babińskiego (2011)

1000

ChZL12

53

TP Emitel (2011)

1000

ChZL12

54

Motoral Solutions Systems Polska (2011)

850

ChZL12

55

Akademia Wychowania Fizycznego (2011)

800

ChZL12

56

POLSKA GRUPA DEALERÓW Sp. z o.o. (2011)

800

ChZL12

57

Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie (2011)

800

ChZL12

58

TAURON SPRZEDAŻ Sp. z o.o. (2011)

800

ChZL12

59

INSTAL KRAKÓW S.A. (2011)

750

ChZL12

60

Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej

716

UMK14

61

ABRA S.A. (2011)

700

ChZL12

62

CENTRUM BANKOWOŚCI BEZPOŚREDNIEJ Sp. z o.o. (2011)

700

ChZL12

63

VESUVIUS POLAND Sp. z o.o. (2011)

700

ChZL12

64

LINDE GAZ POLSKA Sp. z o.o. (2011)

650

ChZL12

65

ALPHA TECHNOLOGY Sp. z o.o. S.k. (2011)

600

ChZL12

66

ASPEN Sp. z o.o. (2011)

600

ChZL12

67

BIURO O-MEGA Sp. z o.o. (2011)

600

ChZL12

68

FIRMA HANDLOWA ANNA Sp. z o.o. (2011)

600

ChZL12

69

KOMANDOS-KRAKÓW Sp. z o.o. (2011)

600

ChZL12

70

MARKETING INVESTMENT GROUP Sp. z o.o. (2011)

600

ChZL12

71

Opera Krakowska (2011)

600

ChZL12

72

FIRMA HANDLOWA JAGO S.A. [ W UPADŁOŚCI UKŁADOWEJ ] (2011)

550

ChZL12

73

MOSTOSTAL KRAKÓW S.A. (2011)

550

ChZL12

74

Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania

547

UMK14

75

Żłobki gminy

503

UMK14

76

Agencja Ochrony Osób i Mienia JUSTUS Sp. z o.o. (2011)

500

ChZL12

77

ALTI PLUS SA (2011)

500

ChZL12

78

EDEN SPRINGS Sp. z o.o. (2011)

500

ChZL12

79

Firma Handlowa MARKET NA WZGÓRZACH Natkaniec i
Sadowska S.j.

500

ChZL12

80

INTERSPORT POLSKA S.A. (2011)

500

ChZL12

81

Krakowskie Pogotowie Ratunkowe (2011)

500

ChZL12

82

S O S OCHRONA Sp. z o.o. (2011)

500

ChZL12

83

WAWEL S.A. (2011)

500

ChZL12

84

BUDOSTAL 5 S.A. (2011)

450

ChZL12

85

GEGENBAUER POLSKA Sp. z o.o. (2011)

450

ChZL12

86

ORLEN OIL Sp. z o.o. (2011)

450

ChZL12

87

PODGÓRSKA SPÓŁDZIELNIA OCHRONA MIENIA (2011)

450

ChZL12

88

Zakład Infrastruktury Komunalnej i Transportu

440

UMK14

89

ST

439

UMK14

90

Przedsiębiorstwo Napraw i Utrzymania Infrastruktury Kolejowej w
Krakowie Sp. z o.o.

423

ChZL12

91

MIX ELECTRONICS S.A. (2011)

420

ChZL12

92

INTERNATIONAL PAPER POLSKA Sp. z o.o. (2011)

410

ChZL12

93

Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie (2011)

400

ChZL12

94

CATERMED Sp. z o.o. (2011)

400

ChZL12

95

GRUPA INTERIA PL Sp. z o.o. Sp.K. (2011)

400

ChZL12

96

INSTYTUT NAFTY I GAZU (2011)

400

ChZL12

97

INTERSNACK POLAND Sp. z o.o. (2011)

400

ChZL12

98

KRAKBAU S.A. (2011)

400

ChZL12

99

Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Usługowe INFO-PRIM Sp. z o.o. (2011)

400

ChZL12

100

SCANMED S.A. (2011)

400

ChZL12

101

SOBIESŁAW ZASADA AUTOMOTIVE Sp. z o.o. Sp.K (2011)

400

ChZL12

102

GRUPA HOTELI WAM Sp. z o.o. (2011)

380

ChZL12

103

ZUE S.A. (2011)

380

ChZL12

104

SUDER & SUDER Sp. z o.o. (2011)

353

ChZL12

105

AIRLINE ACCOUNTING CENTER Sp. z o.o. (2011)

350

ChZL12

106

APCE Sp. z o.o. (2011)

350

ChZL12

107

ASPEN PLUS Sp. z o.o. (2011)

350

ChZL12

108

BUDOSTAL 2 S.A. (2011)

350

ChZL12

109

ELECTRO WORLD POLSKA Sp. z o.o. (2011)

350

ChZL12

110

Handlowa Spółdzielnia JUBILAT (2011)

350

ChZL12

111

KRK AIRPORT SERVICES Sp. z o.o. (2011)

350

ChZL12

112

Przedsiębiorstwo Handlowo-Usługowe POLINAR Sp. z o.o. (2011)

350

ChZL12

113

ARMATURA KRAKÓW S.A. (2011)

313

ChZL12

114

AGA BAUSERVICE Sp. z o.o. (2011)

300

ChZL12

115

ANDERSEN PRESS Sp. z o.o. (2011)

300

ChZL12

116

ASPEN RES Sp. z o.o. (2011)

300

ChZL12

117

Zarząd Budynków Komunalnych

257

UMK14

118

ZEO

251

UMK14

119

Krakowskie Biuro Festiwalowe

122

UMK14

120

Zakład Cmentarzy Komunalnych

120

UMK14

121

Zakład Infrastruktury Sportowej

84

UMK14

122

KPPU

57

UMK14

123

MPCU

51

UMK14

124

Domy Pomocy Społecznej

42

UMK14

125

Agencja Rozwoju Miasta

41

UMK14

126

Miejskie Ośrodki Pomocy Społecznej

22

UMK14

[do tekstu]

Źrodła

RSW18 – Rocznik Statystyczny Warszawy 2018, https://warszawa.stat.gov.pl/publikacje-i-foldery/roczniki-statystyczne/rocznik-statystyczny-warszawy-2018,6,15.html

RSK17 – Rocznik Statystyczny Krakowa 2017, https://krakow.stat.gov.pl/publikacje-i-foldery/roczniki-statystyczne/rocznik-statystyczny-krakowa-2017,6,7.html

SŁ18 – Statystyka Łodzi 2018, https://lodz.stat.gov.pl/publikacje-i-foldery/roczniki-statystyczne/statystyka-lodzi-2018,4,13.html

SSGB18 – Sytuacja społeczno-gospodarcza Białegostoku 2018, https://bialystok.stat.gov.pl/dane-o-wojewodztwie/stolica-wojewodztwa/

RSSz17 – Rocznik Statystyczny Szczecina 2017, https://szczecin.stat.gov.pl/publikacje-i-foldery/roczniki-statystyczne/rocznik-statystyczny-szczecina-2017,5,5.html

RSP17 – Rocznik Statystyczny Pracy 2017, https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/roczniki-statystyczne/roczniki-statystyczne/rocznik-statystyczny-pracy-2017,7,5.html

ESS18 – European Social Survey 2018, http://europeansocialsurvey.org, struktura klasowa za: http://ocean-l.me/class

UMK14 – Dane dot. zatrudnienia przez UMK (2014), https://lovekrakow.pl/opinia/ilu-jest-w-krakowie-urzednikow_9317.html

ChZL12 – Charakterystyka zasobów ludzkich Małopolski – Kraków i pow. kr. z. (2012), https://slidex.tips/queue/charakterystyka-zasobow-ludzkich-maopolski-krakow-i-powiat-krakowski-ziemski?&queue_id=-1&v=1576094635&u=MjEzLjc2LjQ0LjE5MA==

RSM11 – Raport o stanie miasta (2011), https://www.bip.krakow.pl/?dok_id=52967

RSM15 – Raport o stanie miasta, sekcja dot. zagranicznych pracodawców (2015), https://www.bip.krakow.pl/?dok_id=79963

... 0 komentarzy

Dualizm fiskalny albo komfort życia na Dzikim Wschodzie

Już szybki rzut okiem w dane OECD na temat dochodów publicznych jego państw członkowskich mówi wiele. Wygląda to, jakby XVI-wieczna, przebiegająca na Łabie granica między beneficjentami kapitalizmu i jego peryferyjnymi poddostawcami trwała po dziś dzień. Obecnie kryterium rozgraniczenia są dochody państw i to, co za te pieniądze państwa są w stanie zaoferować. Na Zachodzie, mimo [...]

20 V 2019

Już szybki rzut okiem w dane OECD na temat dochodów publicznych jego państw członkowskich mówi wiele. Wygląda to, jakby XVI-wieczna, przebiegająca na Łabie granica między beneficjentami kapitalizmu i jego peryferyjnymi poddostawcami trwała po dziś dzień. Obecnie kryterium rozgraniczenia są dochody państw i to, co za te pieniądze państwa są w stanie zaoferować. Na Zachodzie, mimo nacisków wielkiego kapitału i cięć – wciąż sporo. Na Wschodzie – cóż, wiemy.

All budget revenues per inhabitant

[Źrodło: OECD, Ministerstwo Finansów RH, Ministerstwo Finansów RS]

Ktoś mógłby powiedzieć, nie jest to żadna sensacja – biedni są biedni, a bogaci bogaci. Jahrmarkt in Soho. Die Bettler betteln, die Diebe stehlen, die Huren huren. Tyle że w ślad za marnymi dochodami publicznymi nie idzie odciążenie mniej zarabiających, wręcz przeciwnie. W krajach o niskich dochodach publicznych zyski z VAT-u zazwyczaj przeważają nad tymi z PIT-u. Pensje potrafią się różnić znacząco, a jeśli są duże – dużą ich część się odkłada. Ci, którzy nie mają czego odkładać, mają większe wydatki bieżące, a więc obciążone VAT-em. Które państwa bardziej obciążają przeciętnych pracujących, zamiast np. dobrze zarabiających specjalistów? Państwa Wschodu i Południa.

PIT : VAT revenue proportion

Równie problematycznie ma się sprawa z zapewnieniem obywatelom opieki – służba zdrowia i emerytury mogą być postrzegane bądź jako usługa publiczna i prawo, bądź jako wypłaty z konta, na które przedtem wpłacało się jakieś kwoty. Ostatni scenariusz ma dwie wady. Po pierwsze, nie jest to logika działania ubezpieczeń, nawet prywatnych. Po drugie, każe myśleć w kategoriach osobistej korzyści (wysokości własnej renty wypłacanej z konta), nie zaś wydajności całego systemu (możliwości wypłacania godnej emerytury każdemu). Które państwa bardziej skłaniają się ku składkowemu filarowi systemu emerytalnego niż ku ich finansowaniu z budżetu? Cóż, nie są to państwa, w których starość wygląda najlepiej. To znowu Wschód i Południe.

PIT : Social security contribution proportion

Biedni nie są biedni, dlatego że są biedni. Półperyferia nie są półperyferiami z racji swojego fizycznego położenia. Państwa Wschodu i Południa mają dużo bardziej niesprawiedliwe systemy podatkowe, takie, które bardziej obciążają pracowników wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych aniżeli specjalistów czy przedsiębiorców. Zmiana systemów opodatkowania nie przyniosłaby pracującym rewolucji, ale pozwoliłaby na znaczną poprawę standardu życia większości.

Analiza tego rodzaju danych ma jednak jedną wadę. Wiemy, jakie grupy społeczne stanowią większość w całej Europie. Pytanie, dlaczego nie przekłada się to na położenie materialne, jest oczywiście dość naiwne. I oczywiście zasługuje na nienaiwną odpowiedź, ale to materiał nie na notkę, a książkę.

... 0 komentarzy