Ocean Lemoniady

Poza planowanie hipotecznych slumsów

Polska jest przeplanowana1. Trudno o bardziej kontrintuicyjne stwierdzenie – a jednak to prawda. Uchwalone do 2011 roku plany zagospodarowania przestrzennego przewidują zakwaterowanie 77 milionów ludzi, a studia uwarunkowań i kierunków zagospodarowania – zabudowę na 316 milionów mieszkańców2. Rzecz nierealna ani po potencjalnym przyjęciu nieludzkiego ustawodawstwa reprodukcyjnego w stylu Ceauşescu, ani po największej nawet fali migracji. [...]

4 VI 2018

Polska jest przeplanowana1. Trudno o bardziej kontrintuicyjne stwierdzenie – a jednak to prawda. Uchwalone do 2011 roku plany zagospodarowania przestrzennego przewidują zakwaterowanie 77 milionów ludzi, a studia uwarunkowań i kierunków zagospodarowania – zabudowę na 316 milionów mieszkańców2. Rzecz nierealna ani po potencjalnym przyjęciu nieludzkiego ustawodawstwa reprodukcyjnego w stylu Ceauşescu, ani po największej nawet fali migracji.

Bloki na Bemowie i w Hongkongu
Bloki na Bemowie i bloki w Hongkongu. Źródło dla fot. 1: E. Kołodziejczyk (1977), Cyfrowe Archiwum Bemowa.

Kraków też jest przeplanowany. Póki co obserwujemy zgubne skutki zabudowy miasta bez uchwalonych planów zagospodarowania i w oparciu o arbitralne decyzje administracyjne – warunki zabudowy3. Urbanizacja pełzła niemal we wszystkich kierunkach, powodując rozlewanie się bezforemnych przedmieść po sąsiednich powiatach. Największe skupiska nieplanowych osiedli powstały na południu Krakowa (Ruczaj, Kliny Borkowskie), południowym-zachodzie (Złocień) i jego północy (Górka Narodowa, Bronowice Wielkie). Dowcipnych komentarzy doczekały się nadmierne zagęszczenie zabudowy Ruczaju4 i łanowa zabudowa odrolnionych działek5.

Jeszcze kilka lat temu jako panaceum urbaniści i aktywiści miejscy jednym głosem wskazywali sporządzanie planów zagospodarowania przestrzennego. W pewnym momencie do chóru dołączyli (choć nieco nieczysto) polityce – pokrycie całego Krakowa planami znalazło się w programach samorządowych z 2014 Jacka Majchrowskiego, Łukasza Gibały i Platformy Obywatelskiej.

Case studies

Spójrzmy więc, jakim lekarstwem na chorobę chaosu przestrzennego są uchwalane plany zagospodarowania przestrzennego. Pod lupę zostały wzięte krakowskie miejscowe plany (MPZP) dla Żabińca Południe i Prądnika Czerwonego Zachód. Obliczone zostało, jak dużo bloczków można wybudować, trzymając się ustaleń planów.

Na potrzeby naszych rozważań przyjęliśmy maksymalną dopuszczalną zajętość terenu – taka jest po prostu normalna praktyka deweloperów. Z drugiej strony obliczenia dokonane zostały przy założeniu podziału uzyskanej powierzchni mieszkalnej (80% PUM z powierzchni całkowitej) na statystycznie średniej wielkości mieszkania (59,5 m²), zamieszkiwane przez przeciętnej wielkości gospodarstwo domowe (2,5 os.) – co stanowi wartości raczej optymistyczne i jest dawaniem forów deweloperom. Powierzchnie obszarów do zabudowy zostały wytyczone przy użyciu miejskiego narzędzia do badania planów zagospodarowania – w przypadku nieścisłości, powierzchnie obszarów były zaniżane.

W MPZP Żabiniec Południe osiem obszarów przeznaczono pod zabudowę usługowo-mieszkalną (1UM-8UM). Pierwsze pięć (1UM-5UM) mieści się między łącznicą kolejową, umożliwiającą przejazd z dworca towarowego na linię warszawską, małą obwodnicą kolejową oraz ulicą Doktora Twardego wraz z linią tramwajową na Krowodrzę. Pozostałe trzy (6UM-8UM) obejmuje w dużej mierze już zabudowane kwartały kamieniczne między ulicą Kamienną, linią kolejową na Katowice oraz linią na Warszawę. Nawet tam nie zrobiono użytku z obowiązującej linii zabudowy – narzędzia, które zobowiązuje do projektowania fasad w miejscu ustalonym przez planistów, a więc zazwyczaj wzdłuż ulicznej pierzei. Deweloperzy mogą więc stawiać swoje budynki w dowolnych miejscach, nie dbając o logiczny i przyjazny pieszym układ przestrzenny.

Plan dla kwartałów kamienicznych – oprócz ignorowania linii zabudowy – w zasadzie sankcjonuje stan obecny. Dozwolona wysokość zabudowy to pięć kondygnacji, założeniem było też przeznaczenie całego parteru pod usługi. Na powierzchni przeznaczonej pod zabudowę – 2,8 ha – można więc zakwaterować 726 osób, co daje gęstość zaludnienia 25 930 os/km². Jest to wartość wyższa niż w wyludniających się kamienicznych dzielnicach śródmieścia (do 13 712 os./km²)6, ale niższa niż na osiedlach modernistycznych (28 200 os/km²)7.

Dużo ciekawsze rzeczy dzieją się na obszarach przeznaczonych pod nową zabudowę. Powierzchnia obszarów 1UM-5UM wynosi ok. 17,10 ha. Dozwolona jest zabudowa 6-kondygnacyjna (1UM-2UM) bądź 10-kondygnacyjna (3UM-5UM). Przy założeniu, że parter przeznaczony jest pod usługi, oznacza to, że zakwaterować można tu 6 890,76 mieszkańców. To zaś oznacza gęstość zaludnienia 40 296,82 os/km² – niesłychaną nawet na najgęściej zaludnionych osiedlach modernistycznych, a w Europie spotykaną tylko w najbardziej przeludnionych kwartałach Paryża i Barcelony8. Bez zalety bycia Paryżem czy Barceloną.

Nie inaczej poczynają sobie planiści w MPZP Prądnik Czerwony Zachód. Również i tu nie fatygują się, by wyznaczyć obowiązująca linię zabudowy, mimo że większa część planu reguluje dawne centrum przedmiejskiej wsi, w którym sporo już było pierzejowej zabudowy. Te stare parterowe domki-kamieniczki całkiem nieźle uzupełniały dobrze zaplanowane osiedle modernistyczne, powstałe na dawnych gruntach wiejskich. Niestety, duża część starej zabudowy została zdemolowana przez zabudowę łanową, powstającą na podstawie decyzji administracyjnych o warunkach zabudowy (WZ). W przeciwieństwie do starych domów i kamieniczek, nowe bloki do głównej osi osiedla odwrócone były parkingami, a rozciągały się wzdłuż fragmentów dawnych rozdrobnionych łanów rolnych.

Czego nie zdążyła zniszczyć samowola dewelopera, to dopełnił „planista”. Jedynie w obszarze między ulicami Łepkowskiego i Majora (obszary MW.3 i MW.4) szacowana gęstość zaludnienia według planu może wynieść 26 506,60 os/km² (przy szacowanej liczbie mieszkańców 1 298 i powierzchni 4,9 ha). To jednak wyłącznie usankcjonowanie stanu obecnego – istnieją tam przecież bloki modernistyczne.

Pod nową zabudowę przeznaczono – też w pewnej mierze już zabudowane po 1989 – obszary na północ (MW.1-MW.2, U/MW.1-U/MW.5) i południe (MN/MW.1, U/MW.6) dolnej części ulicy Dobrego Pasterza. W pierwszym z terenów dopuszczalna wysokość do 5 kondygnacji, w większości wypadków wymagany jest też usługowy parter. Mimo niewielkiej dopuszczalnej wysokości budynków, na powierzchni 12,30 ha można osiedlić nawet 6 305,88 mieszkańców, co daje gęstość zaludnienia 51 267,34 os/km². Na drugim z obszarów powierzchnia 4,3 ha przyjąć może 2 352,94 nowych mieszkańców, dając gęstość zaludnienia 54 719,56 os/km². Jest to wynik, którego nie powstydziłyby się miasta wschodnioazjatyckie9.

Widzimy, że gęstość zabudowy przewidywana w obszarach, w których mogą wciąż powstawać bloki, jest ponad dwa razy wyższa od zagęszczenia na najbardziej zaludnionych osiedlach modernistycznych, a więc np. nowohuckich Bieńczycach. Tymczasem nawet tam mieszkańcom zdarza się skarżyć na przeludnienie. Mają jednak luksus, którego lokatorzy zabudowy deweloperskiej nie uświadczą – zieleń. Na nowych osiedlach dużą częścią powierzchni biologicznie czynnej stanowią ażurowe betonowe kratki do parkowania. Uznaje się je za zieleń – w teorii w ich otworach może wyróść trawa. W praktyce to się, rzecz jasna, nie dzieje.

Ideologia polskich planów zagospodarowania

Planowanie przestrzenne w Polsce jest pomyślane zgodnie z pewną przewodnią linią ideologiczną. W przegęszczonych planach nie idzie o kompaktowe miasto, o które dopominają się urbaniści. Kompaktowe miasto to przede wszystkim miasto, gdzie w zasięgu krótkiej, pieszej czy rowerowej podróży znajdziemy wszystkie najbardziej potrzebne usługi. By uzyskać tego rodzaju zwartość, akcja rozbudowy miasta musi być skoordynowana i skoncentrowana po kolei na poszczególnych obszarach jeszcze niezabudowanych.

Tymczasem zgodnie z hegemoniczną ideologią polskiego planowania każda działka w mieście musi być możliwym źródłem zysku, nawet jeśli kończy się to chaotyczną, punktową urbanizacją w oddalonych od siebie obszarach miasta. Nakłady kapitałowe muszą być niewielkie, tak by umożliwić czerpanie zysku niewielkim deweloperom i firmom budowlanym. Niskie i ekstremalnie zagęszczone osiedla na małych (a więc względnie tanich) i niescalonych działkach10 obniżają też ryzyko inwestycyjne ze strony kredytujących banków. Podaż mieszkań w ramach pojedynczej inwestycji może ściśle odpowiadać potrzebom deweloperów. Wobec braku aktywnej polityki mieszkaniowej państwa i gmin klient i tak kupi wszystko.

Niski wkład kapitału i niskie ryzyko gwarantują w polskim modelu spekulacji mieszkaniowej wysokie zyski. Przestrzennym korelatem tej ideologii są ekstremalnie przegęszczone i niewysokie osiedla bloczków na rozproszonych obszarach objętych planami przestrzennymi, które nie regulują niczego.

Nietrudno zrozumieć, że w XXI wieku jedynym wyjściem dla miast może być prawdziwa koordynacja ich zabudowy plus uprzemysłowienie czynszowego budownictwa mieszkaniowego, tak samo jak przemysłowo produkuje się telefony i żywność – o czym pisałem w tekście o osiedlach modernistycznych. Żeby mieszkańcy mieli realny wybór tego, gdzie chcą mieszkać, budowania domów nie można przepuścić tylko inicjatywie prywatnej. Zrównoważona, mieszana gospodarka mieszkaniowa z udziałem państwa, gmin, spółdzielni i inwestorów prywatnych jest koniecznością, którą generują sprzeczności miast w Polsce i na świecie. Udział podmiotów publicznych (państwa i gmin) musi być jednak realnie aktywny, nie zaś opierać się na pozoranctwie i wysługiwaniu się spekulantom – do tego bowiem sprowadzają się wysiłki rządów Prawa i Sprawiedliwości.

Paradoksalnie więc, chociaż nasze miasta wytwarzają poważne sprzeczności, wynikająca z nich konieczność budowania lepszych osiedli nie urzeczywistni się sama z siebie. By stała się możliwa, potrzebna jest uczciwa rozmowa o tym, co stoi jej na przeszkodzie. Tymczasem przeszkodą jest nie tylko naiwna wiara w dobre intencje deweloperów, to także naiwna wiara w marną regulację, jaką są obecnie plany zagospodarowania przestrzennego.


Obliczenia gęstość zaludnienia na obszarach objętych MPZP w Krakowie pochodzą ode mnie. Chętnie przyjmę uwagi co do ich metodologii.

1K. Snopek (2018) Żeby zlikwidować chaos, potrzebujemy nowego modernizmu – rozmowa z J. Kusiak, „NN6T” http://notesna6tygodni.pl/?q=%C5%BCeby-zlikwidowa%C4%87-chaos-potrzebujemy-nowego-modernizmu [23.05.2018]

2A. Olbrysz, J. Koziński (2011) Raport o finansowych efektach polskiego systemu gospodarowania przestrzenią.

3O chaosie generowanym przez WZ-ki zob. C. Brzeziński (2013) Wybrane problemy planowania przestrzennego w Polsce, „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Oeconomica” 289.

4Krowoderska.pl (2017) Ruczaj: Spacer po najnowocześniejszym osiedlu w Krakowie, a prawdopodobnie także w Polsce, „Krowoderska.pl” https://krowoderska.pl/ruczaj-spacer-po-prawdopodobnie-najnowoczesniejszym-osiedlu-w-polsce-galeria/ [23.05.2018].

5Ł. Drozda (2018) Urbanistyka łanowa, w: tegoż, Dwa tysiące. Instrukcja obsługi polskiej urbanizacji w XXI wieku.

6Najwyższa gęstość zaludnienia w obszarze objętym rewitalizacją (obszar wewnątrz Alej i Dietla + Wesoła i Stare Podgórze) występowała w 2007 na Kazimierzu (13 712 os./km²) i dzielnicach XIX-wiecznych (12 181 os./km²). Dziś za sprawą wszystkim znanych sprawców – komu są obcy, odsyłamy do Krakowskiej Mapy Reprywatyzacji – zapewne jest niższa. Za: G. Adamczyk-Ams (2008), Lokalny Program Rewitalizacji Starego Miasta, s. 14. https://rewitalizacja.krakow.pl/rewitalizacja/7348,artykul,lpr_starego_miasta.html

7J. Leżak i in. (2011) Wielokryterialna analiza 19 osiedli zabudowy blokowej położonych na terenie gm.m. Kraków, s. 54. http://krakow.pl/data/rewitalizacja/27322_0.pdf

8Dane dla Paryża i Barcelony za: F. O’Sullivan (2018) Lessons From Europe’s Densest Neighborhoods, https://www.citylab.com/life/2018/03/density-european-cities-maps/555503/

9Dla porównania – rzecz jasna, bardziej w charakterze kuriozalnej ciekawostki: R. Proczek (2014) O gęstości zaludnienia na przykładzie Manili – najgęściej zaludnionego miasta świata, http://urbnews.pl/gestosci-zaludnienia-przykladzie-manili-najgesciej-zaludnionego-miasta-swiata/

10Patologiczna struktura osiedli deweloperskich w Polsce wynika między innymi właśnie z braku scaleń gruntów (zob. Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa (2016) Problemy w dziedzinie planowania przestrzennego – materiał informacyjny na posiedzenie Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej w dniu 11 maja 2016 r., https://web.archive.org/web/20170214062613/http://mib.gov.pl/files/0/1797146/raportproblemyplanowaniaprzestrzennego.pdf). Najbardziej jaskrawym skutkiem jest urbanistyka łanowa – długie szeregi bloczków wybudowane wzdłuż dawnego chłopskiego łanu, otoczone parkingiem i oddzielone od siebie płotem (o skutkach odrolnień zob. C. Brzeziński (2013) Wybrane problemy planowania przestrzennego w Polsce, „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Oeconomica” 289). W oczywisty sposób tworzą one przestrzeń nieprzyjazną dla pieszych – nie ma tam ulic czy placów, przy których mogłyby się znaleźć sklepy lub punkty usługowe, a idąc pieszo trzeba nadkładać bardzo duże odległości.

... 0 komentarzy

Prywatne (nie) znaczy lepsze

Jednym z najczęstszych argumentów w dyskusji o społecznym i prywatnym zarządzaniem produkcją są „ultraniewydajne PGR-y”. Rzecz w tym, że to półprawda – czyli cały fałsz. Zajmiemy się więc tym mitem – i zrobimy to makroekonomicznie. Wegetarianie, wybaczcie: porównamy wskaźniki produkcji mięsa w różnych gospodarkach. To niedoskonały, ale całkiem niezły środek porównania dla krajów europejskich po [...]

3 VIII 2016

Jednym z najczęstszych argumentów w dyskusji o społecznym i prywatnym zarządzaniem produkcją są „ultraniewydajne PGR-y”. Rzecz w tym, że to półprawda – czyli cały fałsz. Zajmiemy się więc tym mitem – i zrobimy to makroekonomicznie. Wegetarianie, wybaczcie: porównamy wskaźniki produkcji mięsa w różnych gospodarkach. To niedoskonały, ale całkiem niezły środek porównania dla krajów europejskich po II wojnie światowej.

Dla tego rodzaju poszukiwań istnieje całkiem sporo fenomenalnych źródeł danych w Internecie. Są to rzeczy dość trudno wyszukiwalne, warto się więc tym pochwalić: GUS udostępnia archiwalne polskie Roczniki Statystyczne, podobnie robi serbski urząd statystyczny dla danych jugosłowiańskich, a rosyjska sieć jest już w ogóle królestwem archiwaliów (znaleźć można np. Статистический справочник СССР z 1972). To bardzo wzruszająca lektura. Podróżuje się przez środkowoazjatyckie republiki i dowiaduje, że np. najwięcej osłów hodowano w Uzbeckiej SRR, zaś wielbłądy występowały prawie wyłącznie w Kazachskiej SRR. Potem udaje się do nieistniejącego królestwa samorządności pracowniczej i dogląda zbiorów fig, oliwek i brzoskwiń.

Jest tylko jeden problem – dane te są niejednorodne. Informacje archiwalne o krajach zachodnich, paradoksalnie, są trudniej dostępne i ich normalizacja wcale nie jest rzeczą łatwą. Zdecydowaliśmy się bowiem na mięso jako wskaźnik wydajności rolnictwa – to nie głupie, bo czasy były takie, że właśnie mięso stanowiło niedyskretny obiekt pożądania spożywczego. Odpowiadamy więc na pytanie, czy rolnictwo poszczególnych krajów mogło odpowiedzieć na ich zapotrzebowanie. Niestety, niejednorodność danych jest kłopotliwa – niektóre źródła wliczają w masę mięsa  tłuszcze surowe (fuj!), inne bardzo niezdrowo uznają, że drób to nie mięso.

Sięgamy więc po bazę danych FAOSTAT, która obejmuje informacje od 1961 do dziś. Informacje o populacji uzyskujemy z Demographical Yearbook ONZ. Otrzymujemy następujący obraz:

państwo produkcja mięsa (1961) [t] produkcja mięsa (1970) [t] ludność (1961) ludność (1970) produkcja mięsa / os. (1961) [kg] produkcja mięsa / os. (1970) [kg] produkcja uspołeczniona [tak / nie]
Węgry 764 900 932 000 10 028 000 10 331 000 76,28 90,21 tak
Francja 3 692 700 4 235 675 45 893 000 50 775 000 80,46 83,42 nie
Polska 1 717 900 1 987 500 29 965 000 32 589 000 57,33 60,99 nie
ZSRR 8 700 000 12 278 000 218 000 000 241 748 000 39,91 50,79 tak
Jugosławia 759 490 994 498 18 549 291 20 527 000 40,94 48,45 nie
Włochy 1 473 150 2 498 700 49 903 878 53 667 000 29,52 46,56 nie

(Źródła: FAOSTAT, UN Demographical Yearbook 1962, 1970)

Wniosek jest prosty – nie istnieje związek między formą własności i wydajnością produkcji. Prywatna własność nie jest w sposób konieczny wydajniejsza. Wydajność jest zależna od technicyzacji, od szczegółowej organizacji pracy, od ilości zatrudnionych itd.

Polska była jedyną nieskolektywizowaną gospodarką Bloku Wschodniego – i miała wydajniejsze rolnictwo od radzieckich kołchozów. Ale Jugosławia – ta ziemia obiecana samorządności w przemyśle – porzuciła jakąkolwiek politykę wobec rolnictwa i pozostawiła je w rękach drobnych rolników: ze skutkami jeszcze gorszymi niż w ZSRR, a podobnymi jak we Włoszech. Mówiąc krótko: były to kraje skazane na import żywności. Dla odmiany węgierskie gospodarstwa państwowe były niesamowicie wydajne. Ciekawe porównanie tego, jaki wpływ ustrój rolny Węgier i Polski w okresie 45-89 miał na społeczeństwa po tranzycji, przedstawił Chris Hann w „Praktyce Teoretycznej”, nr 3(9)/2013.

Jeżeli chodzi o formę własności, możemy więc swobodnie oddać się rozważaniom o jej sprawiedliwości bądź nie. Chyba każdy wie, co myśleć o kolektywizacji w ZSRR. Stworzenie gospodarstw uspołecznionych na Węgrzech czy PGR-y w Polsce nie jednak już kwestią tak czarno-białą. Gospodarstwa te nie były też na pewno królestwem swobody i demokracji. Ale nie były nimi też biedne gospodarstewka Włoch czy latyfundia Francji. Nowy sposób własności, wytwarzania i pracy należy bowiem dopiero wymyślić.

... 0 komentarzy