Ocean Lemoniady

Jak walczyć o mobilność?

Możliwość przemieszczania się to istotny przywilej, który w interesie wszystkich powinien być prawem. Najzwyczajniej w świecie wszyscy korzystają na tym, gdy niezależnie od zamożności dostępne są tanie i przyjazne środowisku podróże, czy to dla wypoczynku, czy dla samorozwoju, czy – jak bywa zazwyczaj – w celach zarobkowych. W związku z prawem do mobilności, duża część [...]

22 VIII 2017

Możliwość przemieszczania się to istotny przywilej, który w interesie wszystkich powinien być prawem. Najzwyczajniej w świecie wszyscy korzystają na tym, gdy niezależnie od zamożności dostępne są tanie i przyjazne środowisku podróże, czy to dla wypoczynku, czy dla samorozwoju, czy – jak bywa zazwyczaj – w celach zarobkowych.

W związku z prawem do mobilności, duża część walczących o wolności i prawa ekonomiczne postuluje darmową komunikację miejską. Przyjrzyjmy się jednak światowym tendencjom w taryfach transportu publicznego.

Bilety miesięczne dla pracujących dorosłych w mieście właściwym i I strefie aglomeracji (ceny w EUR)

miasto właściwe

I strefa aglomeracji

miasto właściwe

I strefa aglomeracji

miasto

średnia pensja

pensja

minimalna

cena

cena

% średniej pensji

% pensji minimalnej

% średniej pensji

% pensji minimalnej

Warszawa

1345

473

23

38

1,71%

4,86%

2,83%

8,03%

GOP

1063

473

29

34

2,73%

6,13%

3,20%

7,19%

Kraków

1086

473

21

33

1,93%

4,44%

3,04%

6,98%

Belgrad

538

257

25

32

4,65%

9,73%

5,95%

12,45%

Zagrzeb

1093

442

49

82

4,48%

11,09%

7,50%

18,55%

Stambuł

687

479

49

?

7,13%

10,23%

Lwów

244

106

8

?

3,28%

7,55%

Kijów

244

106

24

?

9,84%

22,64%

Praga

837

407

21

34

2,51%

5,16%

4,06%

8,35%

Budapeszt

968

425

31

63

3,20%

7,29%

6,51%

14,82%

Wiedeń

2009

1500

48,2

81,2

2,40%

3,21%

4,04%

5,41%

Berlin

2270

1498

81

101

3,57%

5,41%

4,45%

6,74%

Paryż

2157

1480

75,2

75,2

3,49%

5,08%

3,49%

5,08%

Londyn

2102

1396

139

256

6,61%

9,96%

12,18%

18,34%

 

Bilety jednorazowe dla dorosłych w mieście właściwym – 90 minut albo najtańsze opcje pozwalające na podróż przez 90 minut lub z dwiema przesiadkami

miasto

średnia pensja

minimalna pensja

cena

% średniej pensji

% pensji minimalnej

uwagi

Warszawa

1345

473

1,64

0,12%

0,35%

GOP

1063

473

1,69

0,16%

0,36%

Kraków

1086

473

1,4

0,13%

0,30%

Belgrad

538

257

1,25

0,23%

0,49%

bilet dzienny

Zagrzeb

1093

442

1,35

0,12%

0,31%

Stambuł

687

479

2,47

0,36%

0,52%

İstanbulkart + 2 przesiadki

Lwów

244

106

0,3

0,12%

0,28%

Kijów

244

106

0,5

0,20%

0,47%

Praga

837

407

1,22

0,15%

0,30%

Budapeszt

968

425

1,15

0,12%

0,27%

Wiedeń

2009

1500

2,2

0,11%

0,15%

Berlin

2270

1498

2,1

0,09%

0,14%

Paryż

2157

1480

1,9

0,09%

0,13%

Londyn

2102

1396

13,43

0,64%

0,96%

Day Travel Card

Porównanie to ujawnia wiele: ekstremalnie drogi model komercyjnej komunikacji miejskiej, żerujący na konieczności codziennych dojazdów w Londynie, eksperymenty z niby-nowoczesnymi systemami elektronicznych płatności za przejazdy w Stambule, Belgradzie i Zagłębiu Śląsko-Dąbrowskim, wreszcie polskie nierówności społeczne i zawyżanie średnich wynagrodzeń w statystykach.

Wracając do postulatu darmowej komunikacji miejskiej, jest on i składny, i rewolucyjny: artykułuje wszak niezbywalne, niezależne od dochodów prawo do dóbr wspólnych. Problem w tym, że komunikacja miejska w Polsce – jeśli używać jej regularnie, posiadając bilet okresowy – jest tylko nieco za droga.

Jeżeliby postulat darmowej komunikacji miejskiej został zrealizowany w ramach rynkowych uwarunkowań działania samorządów, oznaczałoby to zamrożenie jakości transportu publicznego. Obecnie relatywnie wysokie wydatki na transport samochodowy są po prostu cicho akceptowane przez niezamożną większość w charakterze podatku. Jest wątpliwe, czy darmowa komunikacja miejska – jeżeliby jej jakość się nie poprawiła w stosunku do stanu obecnego – przyciągnęłaby kogoś więcej niż okazjonalnych użytkowników.

Tymczasem w ramach przejściowego programu politycznego, który uwzględnia potrzeby mieszkańców miast, powinniśmy walczyć o lepszą jakość przewozów. Bo to właśnie ona – poza Warszawą – niedomaga (w dużych polskich miastach wykonuje się 0 ok. 40% mniej przewozów na mieszkańca niż w stolicy!).

Powinniśmy więc robić wszystko, by uniknąć modelu londyńskiego i naśladować model wiedeński. Idzie tu więc o zamrożenie cen biletów okresowych (wraz z poszerzeniem grup objętych ofertą biletów ulgowych i socjalnych) i istotne zwiększenie nakładów budżetowych na kursy komunikacji miejskiej: jakkolwiek mało brzmi to rewolucyjnie. Najwyraźniej jednak miejsce na rewolucyjne postulaty jest w innych sektorach dóbr wspólnych – takich jak mieszkalnictwo, opieka zdrowotna czy oświata.

Minimalny program polityczny w sektorze miejskiej mobilności – zamiast darmowej komunikacji miejskiej – powinien raczej żądać:

  • 1,5 raza częstszych przewozów,
  • realnego uprzywilejowania autobusów komunikacji miejskiej w ruchu drogowym,
  • zamrożenia cen biletów okresowych,
  • uzależnienia kosztów użytkowania środków transportu od zamożności użytkownika i wpływu środka transportu na środowisko,
  • poszerzenia grupy uprawnionych do biletów socjalnych o osoby zatrudnione śmieciowo, niepewnie, osoby migrujące i długotrwale bezrobotne – a przy tym wypracowania procedury poświadczenia dochodów, która byłaby jednocześnie prosta dla osób występujących o pomoc, a z drugiej strony względnie odporna na manipulacje ze strony przedsiębiorców zatajających dochody w ramach swoich firm.

PS. Dane dotyczące taryf przewozowych w różnych miastach Europy zdobyłem ze stron przewoźników. Starałem dotrzeć się do najtańszych opcji odpowiadających zadanemu kryterium. Nierzadko jednak opisy taryf bywały dość złożone. Jeżeli popełniłem błędy, proszę o poprawki.

 

... 0 komentarzy

Kto ma interes w dogęszczaniu zabudowy? Paralipomena do ideologii pierzei

O związkach spekulantów z budownictwem mieszkaniowym zrobiło się głośno w kontekście tragicznego pożaru londyńskiej Greenfell Tower. Choć powinno dzwonić jak cymbał brzmiący za każdym razem, kiedy pada słowo Londyn. Albo Warszawa. Albo Kraków. W poprzednim tekście dowodziłem, jak dogęszczanie zabudowy jest wszystkim, tylko nie powrotem do archetypicznych form życia miejskiego takich jak ulica, plac czy [...]

5 VII 2017

O związkach spekulantów z budownictwem mieszkaniowym zrobiło się głośno w kontekście tragicznego pożaru londyńskiej Greenfell Tower. Choć powinno dzwonić jak cymbał brzmiący za każdym razem, kiedy pada słowo Londyn. Albo Warszawa. Albo Kraków.

W poprzednim tekście dowodziłem, jak dogęszczanie zabudowy jest wszystkim, tylko nie powrotem do archetypicznych form życia miejskiego takich jak ulica, plac czy targ, których funkcje są jasne dla wszystkich, z których korzystamy chętnie i które są dostępne dla wszystkich bez względu na majętność. Wykazywałem, że dogęszczanie i tzw. nowy urbanizm w praktyce okazują się być często z jednej strony wyrazem ideologii pewnego odłamu nowoczesnego drobnomieszczaństwa. Z drugiej strony dogęszczanie idzie w sukurs interesom deweloperów, którzy łakomią się na nieźle usytuowane grunty spółdzielni mieszkaniowych, dotąd zamieszkiwanych przez zdrową mieszankę klasy pracującej i średnio zamożnego drobnomieszczaństwa. Casus Osiedla za Żelazną Bramą.

Obrona wieżowców (In Defense of High-Rise) w nowojorskim Jacobinie potwierdza te tezy. Wskazuje na ukryte interesy osób krytykujących wysokościową zabudowę, oferującą mieszkania dostępne masowo i bez nadmiernego obciążenia hipoteką. Przykłady polskie czy szwedzkie pokazują, że wieżowce mogą być bezpieczne. Niebezpieczni są chciwi deweloperzy. Zwłaszcza gdy są wilkami, pozującymi na owce.

Jedna z brytyjskich nowourbanistycznych organizacji pozarządowych forsujących dogęszczenie i powrót do tradycyjnej formy miasta, Twórzmy Ulice (Create Streets), okazuje się być personalnie mocno powiązana z konserwatywnym think tankiem Policy Exchange. Którego związki z lobby deweloperskim są powszechnie znane i ujawnione. Quod erat demonstrandum. 

Zalety dobrze zaplanowanej, spójnej zabudowy nie są tajemnicą – można je łatwo skomunikować, a mieszkańcy chętniej poruszają się pieszo. Wykorzystanie archetypicznych form miejskich musi jednak pozostawiać miejsce na inwestycje komunalne – także wysokościowe – a przede wszystkim na zieleń, i to zieleń obszerniejszą od mikroparków i kieszonkowych skwerów. W realiach zmian klimatycznych i coraz silniejszych fal upałów stanie się to koniecznością. Tyle wiedeński Centralny Instytut Meteorologii i Geodynamiki.


Jak rozwinie się sytuacja w Polsce? Po czyjej stronie stanie nacjonal-konserwatywny rząd PiS-u? Program Mieszkanie Plus jest pomyślany jako forma budownictwa mieszkaniowego ograniczającą spekulację gruntami – dostarcza ich wszak samorząd lub inny podmiot publiczny.

Nie ma jednak ani siły, ani woli, by ukrócić spekulację nieruchomościową w śródmieściach dużych miast – inwestycje z programu rządowego zwykle powstają na miejskich peryferiach, wobec czego nie są wpisywane w miejską tkankę. Zaś wielkie miasta ze względu na swój liberalny odchył wyborczy zasługują w oczach rządu na karę. Choć przecież wystarczającą karą ze strony liberałów było zniesienie planowania przestrzennego w 2003 i niczym nieskrępowana spekulancka działalność deweloperki po poakcesyjnym napływie kapitału.

Tak czy inaczej, wszystko wskazuje, że interwencja państwa będzie miała formę chaotycznej, łanowej zabudowy podmiejskiej. Niewiele więc będzie się różnić od praktyk deweloperów, stawiających hipoteczne Mieszkania dla Młodych i Rodziny na Swoim. Z modernistyczną ambicją miasta jako planowej całości, która zaspokaja większość potrzeb swoich mieszkańców, ma to wspólnego bardzo niewiele.

Niejasne jest też zresztą, czy program rządowy – jeśli nie stworzy przyjaznej tkanki miejskiej – wpłynie chociaż znacząco na realizację prawa do mieszkania dla większości. Siatka powiązań polityki i biznesu jest ciasna i trudna do rozwikłania. Przeważająca większość deweloperów to polscy kapitaliści, którzy dorobili się po 1989 (świadczyć mogą o tym np. wpisy do KRS kilkunastu największych krakowskich deweloperów). Trudno oceniać ich sympatie polityczne, nie sytuują się jednak raczej wyłącznie po jednej ze stron obecnej symulacji konfliktu. Z jednej strony rządy PO jako oczywiści beneficjenci reprywatyzacji, z drugiej strony liczne lokalne interesy drugorzędnych polityków PiS, deweloperskie korzyści związane z nieskrępowaną wycinką drzew, powiązania niektórych SKOK-ów z deweloperką czy po części opisana przez Kąckiego białostocka sieć kontaktów łącząca deweloperów, samorządowców, kiboli i neonazistów, spotykająca się gdzieś w okolicach rady nadzorczej Jagiellonii (przynajmniej kilku jej członków to znaczący białostoccy deweloperzy).

Dynamika rządów PiS-u nie musi więc w nadchodzącym czasie wyłącznie dążyć do uporządkowania deweloperskiego chaosu. Istnieje bowiem duża szansa na wyłonienie się formy kompromisu między nacjonal-konserwatywnymi elitami władzy i lokalnymi deweloperskimi kapitalistami. Z takich kompromisów ludzie pracy zwykle wychodzą stratni.

... 0 komentarzy

Ideologia pierzei #2

Modernizm był utopią. Utopia jest nierealną wizją, która przyświeca realnej zmianie społecznej. Skąd załamanie modernistycznej utopii? Czy rzeczywiście stały za tym jej realne porażki? Czy też motorem była zmiana na płaszczyźnie ideologicznej? Nim rzucimy się w piekło współczesnej Polski, porozdzielajmy pieprz i wanilię statystyk. To, czy zamieszkiwano w podłych czynszówkach, w blokach, czy w mieszkaniach [...]

19 II 2017

Modernizm był utopią. Utopia jest nierealną wizją, która przyświeca realnej zmianie społecznej. Skąd załamanie modernistycznej utopii? Czy rzeczywiście stały za tym jej realne porażki? Czy też motorem była zmiana na płaszczyźnie ideologicznej?

Nim rzucimy się w piekło współczesnej Polski, porozdzielajmy pieprz i wanilię statystyk. To, czy zamieszkiwano w podłych czynszówkach, w blokach, czy w mieszkaniach własnościowych bądź szeregówkach, warunkowane było przez szereg czynników – nie tylko politykę mieszkaniową, ale i ogólną politykę socjalną oraz walkę o godne płace. Stąd w Wielkiej Brytanii w II połowie lat 50. liczba mieszkań należących do właścicieli przerosła liczbę prywatnych czynszówek. Jednak równolegle stale rośnie liczba mieszkań komunalnych – wypierając prywatną spekulację mieszkaniami! Mamy więc w powojennym Zjednoczonym Królestwie dwa modele zaspokajania potrzeb mieszkaniowych: prywatny i publiczny.

W 1980 neokonserwatywny rząd Margaret Thatcher wprowadza program Right to Buy. Umożliwia on lokatorom komunalnym wykup wynajmowanego mieszkania ze zniżką 50%. Motywacja była w istocie czysto ideologiczna – apoteoza własności prywatnej. Jak lepiej dać ludziom złudzenie bycia kapitalistą, dając im po zniżce tytuł własności niby-kapitału: mieszkania?

W efekcie jednak co roku aż do dziś budowano coraz mniej mieszkań komunalnych (także tych z pośrednictwem specjalnych towarzystw budownictwa społecznego), rynek prywatnych czynszówek ok. 2010 roku przekroczył wielkość uspołecznionego zasobu mieszkań, a cenowa bańka mieszkaniowa nabrzmiała do niewidzianych przedtem rozmiarów.

Jak zaczął się kryzys mieszkaniowy? Projektowi modernistycznego osiedla przeciwstawiono ideologiczną sielankę niskopiennego przedmieścia dla drobnomieszczaństwa i drobnych kapitalistów.

Osiedla modernistyczne miały wady na wielu poziomach – urbanistycznym (ignorowanie archetypów przestrzennych typu ulica, plac), inżynieryjnym (strefowanie priorytetyzujące ruch samochodowy, które musiało doprowadzić do niedrożności systemu), architektonicznym (jakość prefabrykatów), społecznym (niedofinansowanie bieżących napraw, pozostawienie problemowych społeczności samym sobie). Każdą z tych wad łatwo można było naprawić pozostając na poziomie racjonalności, nie zaś uciekając się do ideologicznej utopii.

Podobnie ideologicznie motywowane rozwoje miały miejsce również w innych krajach Zachodu – a potem też Wschodu. Przykładowo w Wiedniu – od 1918 europejskiej stolicy budownictwa społecznego, gdzie do dziś ok. 25% lokali należy do gminy – w latach 1983-86 doszło do drastycznego spadku liczby budowanych mieszkań komunalnych (do połowy lat 80. oddawano rocznie prawie 3000 lokali – ok. 30%). Ostatni Gemeindebau oddano do użytku w 2004 roku – i dopiero wielki kryzys 2008 skłonił władze landu do zmiany stanowiska, zresztą poniewczasie bo w 2014.

Rolę budownictwa komunalnego miały przejąć towarzystwa budownictwa społecznego – funkcję tę spełniły lepiej niż w modelu brytyjskim, budując rocznie nieco ponad 2000 mieszkań. Problem w tym, że towarzystwa budownictwa musiały być zasadniczo samofinansujące się (przy nisko oprocentowanej pożyczce od gminy), stąd oferowane mieszkania były droższe. Przy wzroście mobilności siły roboczej i skutkującym przyroście liczby ludności Wiednia, musiało to poskutkować bańką cenową – i obniżającym się komfortem życia.

Co stało się w Polsce, wiemy mniej-więcej wszyscy. Po 1989 neoliberalizm wkroczył z hukiem w sferę ideologiczną. Zrujnowanie dóbr wspólnych zajęło mu więcej czasu. Kto wie, że w ostatnim pięcioleciu budowano co roku mniej mieszkań komunalnych (1,1% – 2015) niż rokrocznie w mrocznych latach 90. (5,1% – 1997)? Kto pamięta, że jeszcze w latach 90. powstało po niemal 30 000 mieszkań spółdzielczych rocznie (ok. 1/3 – 1997)? Towarzystwa budownictwa społecznego – źle finansowane, źle zaprojektowane prawnie i źle zarządzane – budowały rocznie maksymalnie po 7 000 mieszkań (ok. 6,7% – 2004) rocznie (w skali kraju! – 2004, za: GUS), ale upadły pod naporem kapitału, który zaczął napływać po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Klęska była szczególnie widoczna w dużych miastach.

Na pytanie – w czyich rękach akumulował się kapitał, odpowiedzieliśmy sobie przy innej okazji. To klasy obejmujące maksymalnie 5% dorosłego społeczeństwa Polski, zarabiające powyżej 150% średniego wynagrodzenia. Zapanowało królestwo kredytu hipotecznego i programów wspierania bankowości o mile konserwatywnemu uchu brzmiących nazwach w guście Rodziny na swoim – aż do kryzysu roku 2008.

Jak najbardziej świadoma siebie i najbardziej część nowej klasy – ochrzcijmy ją za ciekawymi, ale dyskusyjnie trafnymi analizami socjologicznymi nowymi mieszczanami – widzą ład przestrzenny? Być może najbardziej symptomatyczny będzie rzut oka na Forum Polskich Wieżowców Skyscrapercity.com, dużą platformę dyskusyjną, poświęconą inwestycjom budowlanym i transportowym w miastach. Uporządkowana zabudowa miejska sprowadzana jest do kwestii konsekwentnego poprowadzenia pierzei – ciągłej linii kamienicznych fasad w ramach kolejnych kwartałów.

Zieleń przestaje być wartością – jeżeli nie jest zorganizowana w kapitałochłonny sposób (klomby, rabaty, bulwarowe gatunki drzew, np. platany), a osoby przebywające na tego typu terenach zielonych nie są nowymi mieszczanami, skwery takie zostają opatrzone pogardliwymi epitetami sralników czy żuloskwerków.

Spójrzmy do źródeł:

P: a co jest planowane/jakie sa perspektywy dla terenu ‚ponizej’ Teatru Szekspirowskiego (…) / Zabudowa kamieniczna?

O: Niestety na razie nic, ponieważ to są „planty” wzdłuż murów Głównego Miasta. Choć przed wojną były zabudowane kamienicami, to obecnie nadal przeważa koncepcja konserwatorska „zielonej otuliny” wzdłuż wewnętrznych średniowiecznych murów. (…) Postulujemy mianowicie wprowadzenie ciągłych pierzei zabudowy przynajmniej wzdłuż ulic przecinających prostopadle Podwale (Zbytki, Słodowników, Kotwiczników), w miarę możliwości pierzeję po południowej stronie Podwala (uwolnione miejsce dzięki likwidacji jednej nitki jezdni) oraz zabudowę przynajmniej parkowo-pawilonową po północnej stronie, oprócz oczywiście miejsc gdzie przebiegają pierzeje ulic krzyżujących się. –http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?p=134909037#post134909037

Pierzeja staje się słowem-kluczem ideologii, które służy do waloryzacji budynków i inwestycji:

Przecież urbanistycznie Solpol jest udany, bo trzyma pierzeję. Na wysokość też się prawie nie wybija. Tylko architektonicznie odstaje http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?p=121760898#post121760898

Co to za nowa świecka tradycja z odejmowaniem punktów za brak sąsiadów? Jest miejsce na pierzeję przecież. Czy to wina budynku, że zaczyna gospodarować przestrzeń danego kwartału? Jeśli już to powinno się dodawać za to punkty. –http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?p=110227646#post110227646

Akurat ten budynek leży w Starym Miescie [Dom Turysty przy ul. Westerplatte w Krakowie] – rozbija pierzeję kamienic wokół Plant –http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?p=90376385#post90376385

Najbardziej naocznie widoczny element planowania przednowoczesnego zostaje sfetyszyzowany – pierzeja kamieniczna z lokalami usługowymi jako moneta mieszczańskiego lęku przed nowoczesnością:

Odbudowywujemy Senatorską 2/4 ( http://www.warszawa1939.pl/index_arc…atorska_2&r3=0 ) i Miodową 4 ( http://www.warszawa1939.pl/index_arc…miodowa_4&r3=0 ) i odzyskujemy całą pierzeję Senatorskiej i Miodowej. Można bardzo dobrze zaadaptować te budynki na potrzeby usług. –http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?p=108119386#post108119386

W planach miejscowych powinno się (co w większości planów jest) określać ogólne zasady takie jak przeznaczenie terenu, wysokość zabudowy, kąty nachylenia dachów, i linia zabudowy. Najczęściej jest to linia zabudowy nieprzekraczalna, gdzie budynek w sumie może być usytuowany w dowolnym miejscu na działce byle by nie przekraczał linii zabudowy. Myslę, że powinno się więcej zwracać uwagi na linie zabudowy obowiązującą – tak aby budynki tworzyli pierzeję w jednej linii.
W planowaniu przestrzennym w danym, konkretnym terenie powinno się zwracać uwagę na niektóre szczegóły takie jak: określenie jednolitego kolorystycznie i materiałowo pokrycia dachowego (czasem można takie zapisy spotkać w strefie ochrony konserwatorskiej), powinno się w planach określać precyzyjnie materiał ogrodzeń od strony dróg publicznych tak aby na jednej ulicy było spójne estetyczne ogrodzenie, zastanawiam się również nad określeniem kolorystyki samych budynków – ale to byłoby ciężkie do wyegzekwowania bo samo malowanie elewacji nie wymaga żadnego zgłoszenia do starostwa.
Można też zastanowić się nad zakazem niektórych elementów architektonicznych jak wież czy kolumnowych portyków, portali, ganków itp.
http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?p=100895876#post100895876

Krucjata metropolitalnego drobnomieszczaństwa przeciwko chaosowi przestrzennemu nie jest zainteresowana etyką planowania, skupia się na narzucaniu jednej estetyki i wypieraniu innej, przestarzałej. Tak się składa, że przestarzała estetyka to estetyka drobnomieszczaństwa lat 90., korzenie nowego mieszczaństwa. Jednym z aspektów ogólnie słusznej walki o ład przestrzenny jest wyparcie wstydliwych dowodów na akumulację pierwotną. Kluczowe pytanie – dla kogo usługi i w ogóle dla kogo miasto – nie pada, odpowiedzi są nieświadomą ideologiczną oczywistością.

P: Czyli osiedla zamknięte nie są be jak zamykają pierzeją np kwartał?

O: Tak, nie są, jesli osiedle tworzy spójny w znacznej mierze zamknięty kwartał to jest ok. / Problemem są osiedla które odcinają przestrzeń ewidentnie dostepną płotami. / Czyli niedobrym rozwiązaniem, jest nop. pare bloczków na trawniku otoczonych płotem albo kilka kwartałów z wewnetrznymi ulicami otoczone płotem i bramkami wjazdowymi. –http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?p=100483637#post100483637

Prorocy Nowego Urbanizmu mówią o mieście, które będzie dopasowane do potrzeb jego najsłabszych użytkowników – i mają tu na myśli przede wszystkim uczestników ruchu: pieszych, rowerzystów, użytkowników komunikacji miejskiej. Sprowadzając projekt modernistyczny do dominacji silniejszego nad słabszym, mechanizacji nad czynnikiem ludzkim, proponują układ urbanistyczny oparty na tradycyjnych archetypach miasta. Nie można by postawić zarzutu, że kwestia zasadniczej funkcji miasta i domu – zamieszkania i dostępu do mieszkania – jest przez nich ignorowana. Jan Gehl wszak mówi o konieczności wyasygnowania w nowym budownictwie pewnej części mieszkań na cele socjalne.

Rzecz w tym jednak, że Jan Gehl, Filip Springer i nowi mieszczanie ze Skyscrapercity nie funkcjonują w bezkontekstowej próżni. W warunkach polskich nie wszystkich adwokatów urbanizmu, miejskości i racjonalnej urbanistyki można posądzić o społeczną wrażliwość. Tym łatwiej ideologia pierzei może zostać zsubsumowana przez kapitał.

„Superścieżka” w Krakowie – droga dla rowerów, mała architektura i nieco zieleni firmowane przez Jana Gehla. Czym jest w istocie? Koncesją dewelopera w zamian za zabudowę skweru w centrum miasta, w obszarze nieobjętym planem zagospodarowania i o problematycznej strukturze przestrzennej.

Nowy urbanizm w praktyce polskiej coraz częściej oznacza estetykę: parki kulturowe, cywilizowanie reklam w przestrzeni, ujednolicanie nawierzchni chodników. Żeby nie było wstydu przed Zachodem. Jedyne kwestie społeczne, które takiej polityce urbanistycznej jako-tako udaje się zaadresować, to transport zbiorowy i rowerowy. W rzeczywistości spekulacyjnego rynku najmu, w rzeczywistości złodziejskiej reprywatyzacji – brutalnej akumulacji pierwotnej, nowe pokolenie aktywistów radykalniejszej zmiany, w praktyce realizującej abstrakcyjny postulat prawa do mieszkania, nie jest sobie w stanie wyobrazić.

Tymczasem wykazaliśmy niezbicie, że istnieje związek pomiędzy aktywną polityką mieszkaniową państwa i taniością mieszkań – i odwrotnie: pozostawienie mieszkalnictwa chaosowi rynku spowoduje przeludnienie i nieracjonalną gospodarkę lokalową. Wiemy też, że taniość mieszkań warunkuje jakość życia miejskiego.

Stąd zamiast z linijką tyczyć w chmurach nowe pierzeje, częściej bierzmy lekcje na blokowiskach. Korzenie naszych problemów są bowiem etyczne, a nie estetyczne.

... 0 komentarzy