Ocean Lemoniady

Poza globalną siecią: transportowe pustkowia Małopolskiego

Akceleracja jest zakładem kapitalistycznego sposobu produkcji. Warunkiem utrzymania stopy (wy)zysku jest nieustanne skracanie czasu produkcji – ale też cyrkulacji. Transport jest zdaniem Marksa jedyną czynnością nieprodukcyjną, która stwarza wartość (choć jest to kwestia dyskusyjna; wykłady Davida Harvey’a o II tomie Kapitału). Stały wzrost wydajności transportu jest podstawą konkurencyjności – także siły roboczej. To nie bezwzględna [...]

7 I 2017

Akceleracja jest zakładem kapitalistycznego sposobu produkcji. Warunkiem utrzymania stopy (wy)zysku jest nieustanne skracanie czasu produkcji – ale też cyrkulacji. Transport jest zdaniem Marksa jedyną czynnością nieprodukcyjną, która stwarza wartość (choć jest to kwestia dyskusyjna; wykłady Davida Harvey’a o II tomie Kapitału). Stały wzrost wydajności transportu jest podstawą konkurencyjności – także siły roboczej. To nie bezwzględna lokalizacja geograficzna, a (transportowe) podłączenie do globalnej stanowią o położeniu w układzie centrum-półperyferia-peryferia.

Te dość już banalne stwierdzenia przekładają się na coś więcej niż tylko poklask na socjologicznych seminariach. Agregacja danych z portalu e-podroznik.pl (szczegółowa baza rozkładów jazdy busów z całej Polski) w zasadzie potwierdza nasze przewidywania.

Połączenia do Krakowa w dzień powszedni

Widząc, że do miast powiatowych położonych przy głównych szlakach odchodzących od metropolii dociera i po 100 połączeń dziennie, można się zachwycić mocą kapitalistycznej inicjatywy prywatnej. Zachwyt nieco ustępuje, gdy spojrzeć na tabor, którym realizowane są połączenia (komfort – ale i to, jak bardzo zatruwa on powietrze!), na przystanki bez rozkładów jazdy, na taryfę biletową, nieproponującą zbyt wiele stałym klientom, wreszcie – na czas pracy kierowców.

Gołym okiem widoczne są pustynie transportowe choćby nieco oddalone od obszaru metropolitalnego i głównych szlaków. W ekstremalnych przypadkach są to całe regiony – mowa tu o powiecie dąbrowskim i Podhalu poza trasą zakopianki. Problemem jest tam nie tylko dotarcie do metropolii, ale wręcz do miasta powiatowego!

Połączenia z miastem powiatowym w dzień powszedni

Na domiar złego zagregowane zostały wyłącznie połączenia w dni powszednie. Możemy sobie wyobrażać (i policzyć – co w wolnej chwili zrobię), jaka jest skala nierówności transportowych w dni wolne od pracy. W oczywisty sposób przekłada się to na dostęp do bibliotek, instytucji kulturalnej, ale też np. możliwości zaocznego poszerzania kompetencji.

... 0 komentarzy

Prywatne (nie) znaczy lepsze

Jednym z najczęstszych argumentów w dyskusji o społecznym i prywatnym zarządzaniem produkcją są „ultraniewydajne PGR-y”. Rzecz w tym, że to półprawda – czyli cały fałsz. Zajmiemy się więc tym mitem – i zrobimy to makroekonomicznie. Wegetarianie, wybaczcie: porównamy wskaźniki produkcji mięsa w różnych gospodarkach. To niedoskonały, ale całkiem niezły środek porównania dla krajów europejskich po [...]

3 VIII 2016

Jednym z najczęstszych argumentów w dyskusji o społecznym i prywatnym zarządzaniem produkcją są „ultraniewydajne PGR-y”. Rzecz w tym, że to półprawda – czyli cały fałsz. Zajmiemy się więc tym mitem – i zrobimy to makroekonomicznie. Wegetarianie, wybaczcie: porównamy wskaźniki produkcji mięsa w różnych gospodarkach. To niedoskonały, ale całkiem niezły środek porównania dla krajów europejskich po II wojnie światowej.

Dla tego rodzaju poszukiwań istnieje całkiem sporo fenomenalnych źródeł danych w Internecie. Są to rzeczy dość trudno wyszukiwalne, warto się więc tym pochwalić: GUS udostępnia archiwalne polskie Roczniki Statystyczne, podobnie robi serbski urząd statystyczny dla danych jugosłowiańskich, a rosyjska sieć jest już w ogóle królestwem archiwaliów (znaleźć można np. Статистический справочник СССР z 1972). To bardzo wzruszająca lektura. Podróżuje się przez środkowoazjatyckie republiki i dowiaduje, że np. najwięcej osłów hodowano w Uzbeckiej SRR, zaś wielbłądy występowały prawie wyłącznie w Kazachskiej SRR. Potem udaje się do nieistniejącego królestwa samorządności pracowniczej i dogląda zbiorów fig, oliwek i brzoskwiń.

Jest tylko jeden problem – dane te są niejednorodne. Informacje archiwalne o krajach zachodnich, paradoksalnie, są trudniej dostępne i ich normalizacja wcale nie jest rzeczą łatwą. Zdecydowaliśmy się bowiem na mięso jako wskaźnik wydajności rolnictwa – to nie głupie, bo czasy były takie, że właśnie mięso stanowiło niedyskretny obiekt pożądania spożywczego. Odpowiadamy więc na pytanie, czy rolnictwo poszczególnych krajów mogło odpowiedzieć na ich zapotrzebowanie. Niestety, niejednorodność danych jest kłopotliwa – niektóre źródła wliczają w masę mięsa  tłuszcze surowe (fuj!), inne bardzo niezdrowo uznają, że drób to nie mięso.

Sięgamy więc po bazę danych FAOSTAT, która obejmuje informacje od 1961 do dziś. Informacje o populacji uzyskujemy z Demographical Yearbook ONZ. Otrzymujemy następujący obraz:

państwo produkcja mięsa (1961) [t] produkcja mięsa (1970) [t] ludność (1961) ludność (1970) produkcja mięsa / os. (1961) [kg] produkcja mięsa / os. (1970) [kg] produkcja uspołeczniona [tak / nie]
Węgry 764 900 932 000 10 028 000 10 331 000 76,28 90,21 tak
Francja 3 692 700 4 235 675 45 893 000 50 775 000 80,46 83,42 nie
Polska 1 717 900 1 987 500 29 965 000 32 589 000 57,33 60,99 nie
ZSRR 8 700 000 12 278 000 218 000 000 241 748 000 39,91 50,79 tak
Jugosławia 759 490 994 498 18 549 291 20 527 000 40,94 48,45 nie
Włochy 1 473 150 2 498 700 49 903 878 53 667 000 29,52 46,56 nie

(Źródła: FAOSTAT, UN Demographical Yearbook 1962, 1970)

Wniosek jest prosty – nie istnieje związek między formą własności i wydajnością produkcji. Prywatna własność nie jest w sposób konieczny wydajniejsza. Wydajność jest zależna od technicyzacji, od szczegółowej organizacji pracy, od ilości zatrudnionych itd.

Polska była jedyną nieskolektywizowaną gospodarką Bloku Wschodniego – i miała wydajniejsze rolnictwo od radzieckich kołchozów. Ale Jugosławia – ta ziemia obiecana samorządności w przemyśle – porzuciła jakąkolwiek politykę wobec rolnictwa i pozostawiła je w rękach drobnych rolników: ze skutkami jeszcze gorszymi niż w ZSRR, a podobnymi jak we Włoszech. Mówiąc krótko: były to kraje skazane na import żywności. Dla odmiany węgierskie gospodarstwa państwowe były niesamowicie wydajne. Ciekawe porównanie tego, jaki wpływ ustrój rolny Węgier i Polski w okresie 45-89 miał na społeczeństwa po tranzycji, przedstawił Chris Hann w „Praktyce Teoretycznej”, nr 3(9)/2013.

Jeżeli chodzi o formę własności, możemy więc swobodnie oddać się rozważaniom o jej sprawiedliwości bądź nie. Chyba każdy wie, co myśleć o kolektywizacji w ZSRR. Stworzenie gospodarstw uspołecznionych na Węgrzech czy PGR-y w Polsce nie jednak już kwestią tak czarno-białą. Gospodarstwa te nie były też na pewno królestwem swobody i demokracji. Ale nie były nimi też biedne gospodarstewka Włoch czy latyfundia Francji. Nowy sposób własności, wytwarzania i pracy należy bowiem dopiero wymyślić.

... 0 komentarzy